poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Pyszny i zdrowy chleb razowy - rozprawka o nieodchudzaniu ;).



Odchudzaliście się kiedyś? Ja raz w życiu. Nie polecam. :D. Co wcale nie znaczy, że się głodziłam. Albo że jadłam rzeczy niesmaczne. Na taką heroiczność mnie nie stać: dla próżności lepszego wyglądu urządzać głodówki. Szczególnie, że nie wierzę w ich sens podczas chudnięcia. Może najskuteczniejszą metodą jest jeść tylko rzeczy, które nie smakują. W każdym razie napracowałam się podczas tej diety strasznie: wymyślając i robiąc potrawy zgodnie z jej zasadami. I jeszcze takie, które by dzieci zjadły, albo gotując podwójnie: co innego dla nich, co innego dla siebie. Nigdy więcej ;). 
Po tym doświadczeniu doszłam do wniosku, że odchudzanie jest bez sensu. Przede wszystkim nie prowadzi do spadku wagi. Przynajmniej permanentnego. Prawda, był moment, gdy byłam smuklejsza, ale... całe życie nie zamierzam się odchudzać. Okropne, myśli się tylko o tym, czego nie wolno jeść, a co by się chciało. Jak już się człowiek dorwie do zakazanego, to ma wyrzuty sumienia i pochłania jak najwięcej, bo skoro i tak grzeszę, to niech już coś z tego mam. Paranoja :D. 
Sens ma zmiana nawyków żywieniowych. To do mnie przemawia. Zrobić rewolucję w domowym żywieniu.
Nie jest łatwa, bo w moim domu żyją "francuskie pieski", które domagają się swoich ulubionych rzeczy. Które na świeżego, świetnego, pieczonego pstrąga kręcą nosem, ryczą i rozpaczają. Żądają za to obrzydliwych paluszków rybnych. Źle wychowałam swoje dzieci pod tym względem i nie bardzo mam pomysł, jak to zmienić. Może usprawiedliwieniem jest to, że smak paluszków rybnych poznały w przedszkolu i w szkole, nie w domu. Nic to, jeszcze coś wymyślę ;).
Rewolucję jeszcze trzeba zrobić w swojej głowie. Mam problem z tym, że wynagradzam sobie stresy codzienne słodyczami. Niby wiem, że po prostu jedząc je uruchamiam ośrodek przyjemności w mózgu, że jest to mechanizm uzależnienia, że nie powinnam mieć zachomikowanej na czarną godzinę ukochanej białej czekolady, bo w razie drobnego niepowodzenia lub zmęczenia powiem sobie: "a co tam, wolno mi" i otworzę, a potem zjem i to za dużo. A często sięgając po nią ani nie jestem głodna, ani nawet nie mam specjalnej ochoty na słodycze. Ech...
Moja doświadczona w najprzeróżniejszych dietach znajoma twierdzi, że po każdej coś zostaje. Jej po diecie Montignaca została przyjemność codziennego popijania czerwonego wina, mnie głębokie przekonanie, że chleb razowy jest czymś bardzo pozytywnym. Notabene potwierdzenie tego znajduję w różnych źródłach (podobno jest sporym źródłem żelaza - to mnie zaskoczyło).  Piekę go od lat, modyfikuję, pomalutku dążę do ideału. Chyba go osiągnęłam. Jest pyszny. Nie muszę już w nim nic poprawiać. Zadomowił się u nas. Jest właściwie ciągle. Moje najmłodsze dziecko go zjada bez niczego. Z miłą chęcią, nie namawiane, woła: o chlebek, to ja poproszę. I wsuwa kromkę, jak kawałek najpyszniejszego ciasta :D



Chleb razowy
Składniki:
  • ciasto potrójnie zakwaszane
    • 110 g zakwasu
    • 3 x 150 ml mąki żytniej razowej
    • 3 x 150 ml wody
  • chleb
    • ciasto potrójnie zakwaszane
    • 1 i 1/2 szklanki wody
    • 2 łyżeczki brązowego cukru np. dark muscovado (niekoniecznie, jak nie dodacie będzie montignacowy)
    • 450 g mąki żytniej razowej - ok. 600 ml
    • 150 g mąki pszennej razowej - ok. 270 ml
    • 1 łyżka soli 
    • 1 łyżka oleju do wysmarowania foremek
    • otręby do wysypania lub papier do pieczenia do wyłożenia
    • czarnuszka, kminek do posypania (niekoniecznie, ale dodają charakteru)
Foremki wysmarować oliwą bądź olejem i wysypać otrębami. Ostatnio zamiast otrębami wykładam częściowo papierem. Piekę w trzech małych o wymiarach 17cm x 7cm x 6 cm. Właściwie można to zrobić tuż przed włożeniem do nich ciasta...


Składniki wymieszać i wyrobić krótko kleiste, dość luźne ciasto. Nie należy długo wyrabiać. To chleb głównie  z mąki żytniej mającej śluzy (nie lubią wyrabiania), a nie gluten, jak pszenna. Ciasto mocno się czepia rąk, wyraźnie klei - nie należy dosypywać więcej mąki. Wolę używać łyżki zamiast rąk (albo wymieszać robotem, tylko chwilę po połączeniu się składników). Przykryć i zostawić do wyrośnięcia na parę godzin aż podwoi swoją objętość. Po tym czasie odgazować, przełożyć do foremek - powinien zająć ok. 2/3 objętości, uklepać (łopatką albo dłonią zanurzoną w wodzie) i wysypać tym, czym kto chce - czarnuszką, kminkiem, ale można też np. tymiankiem. Wcisnąć te wysypywacze, bo potem odpadają (robię to łopatką silikonową zanurzoną w wodzie, by się nie przyklejała). Przykryć folią i znowu zostawić na parę godzin, aby urosło. Wstawić do zimnego piekarnika nastawionego na 190 stopni (piekę z termoobiegiem, bez niego trzeba nastawić na 200 stopni) na około godzinę. Po ok. pół godzinie, jak piekarnik się nagrzeje, wstawić na dno naczynie z wodą bądź spryskać wnętrze spryskiwaczem. Po 50 minutach wyjmuję chleb z foremek i pukam od spodu, żeby sprawdzić, czy jest głuchy odgłos. Jeśli nie, to wstawiam jeszcze na 10 minut i ponawiam próbę stukania.
Po upieczeniu wyjąć na kratkę. Kroić po wystygnięciu.

Potrafi naprawdę długo rosnąć. Parę godzin. Nie należy po godzinie panikować, że nie ruszył. Można ten proces przyspieszyć wstawiając go do piekarnika z lampką. Albo stawiając w innym ciepłym miejscu - np. koło kaloryfera. Mój piekarnik umożliwia nastawienie go na za parę godzin. To bardzo mi ułatwia. Wstawiam w nocy chleb w foremkach do piekarnika, nastawiam go na rano i proszę mauża (który wstaje dużo wcześniej), żeby wyjął. Już go nauczyłam, jak sprawdzać, czy jest upieczony stukając ;). Wtedy pomijam spryskiwanie wodą - nic złego się nie dzieje z tego powodu, może skórka trochę mniej chrupie.


Chleb starzeje się z godnością. Pewnie, że czerstwieje, ale jest nadal smaczny. Nie zaczyna się kruszyć, nie zamienia w kamień. Lubię go kroić cieniutko i opiekać w tosterze. Lubię też robić z niego grzanki: kroję w drobną kostkę, podsuszam na patelni bez tłuszczu mieszając, żeby się nie przypalił. Potem przechowuję w puszce. Do zup kremów lub różnych sałat z sosem vinaigrette - jak znalazł.

Lubię małe bochenki tego chleba. Kupiłam kiedyś pasujące mi foremki i nigdy później nie trafiłam na takie,  o odpowiadającym mi rozmiarze. Mimo, że nieco zniszczone, dalej służą. Dlatego też zaczęłam wykładać je częściowo papierem, co przypadkiem ułatwiło wyjmowanie bochenków, żeby sprawdzić, czy są już upieczone. Żeby było prościej podam jeszcze proporcje na formę o wymiarach 21,6x11,4x6,35.

składniki na formę chlebową:
  • ciasto potrójnie zakwaszane
    • 70 g zakwasu
    • 3 x 100 ml mąki żytniej razowej
    • 3 x 100 ml wody
  • chleb
    • ciasto potrójnie zakwaszane
    • 1 szklanka wody
    • 1 łyżeczka brązowego cukru np. dark muscovado (niekoniecznie, jak nie dodacie będzie montignacowy)
    • 300 g mąki żytniej razowej - ok. 400 ml
    • 100 g mąki pszennej razowej - ok 180 ml
    • 2/3 łyżki soli 
    • 1/2 łyżki oleju do wysmarowania foremki
    • otręby do wysypania lub papier do pieczenia do wyłożenia
    • czarnuszka, kminek do posypania (niekoniecznie, ale dodają charakteru)
Sposób wykonania jest taki sam, oprócz czasu pieczenia. Próbę ze stukaniem należy przeprowadzić po 1 godzinie. 


Ten chleb jest rzeczywiście zdrowy i wart rozpropagowania. Dodaję go do akcji Domowe Pieczywo dla Alergika.

10 komentarzy:

  1. Wspaniały !cudnie wygląda! Nie dziwię się, że tak abrdzo smakuje;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda świetnie, uwielbiam taki chlebek :)

    Też uważam, że dieta jest bez sensu. Za to zdrowe nawyki żywieniowe - jak najbardziej. Dalej trochę mi brakuje do "ideału" jeśli chodzi o tę kwestię, ale staram się po trochu zmieniać kulinarne przyzwyczajenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak, jak mi. Staram się, ale do ideału też mi brakuje. ;) W każdym razie bułki zamieniłam na prawdziwy chleb razowy - jakiś sukces mam. Tak się pocieszam... :)

      Usuń
  3. Na pewno sens ma zmiana nawyków żywieniowych, ale ta zmiana polega też na tym, że nie wszystko będziemy jeść;)
    Czyli tak czy siak trzeba przestawiać sobie w głowie, żeby nam smakowało to, co zdrowe i żeby nie kusiło to, co wartości nie ma żadnych:)
    Montignac jeśli nie traktowany jako dieta, tylko styl życia ma zdrowe zasady: wyklucza białą mąkę i jej przetwory, cukier, przetworzone produkty, zwraca uwagę na jakość produktów. A chyba o to w zdrowym odżywianiu z grubsza chodzi:)
    Chlebek piękny i wzorcowy:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście Sowo. Właśnie dlatego zaproponowałam ten chleb. Bułki kuszą nasz mózg, to łatwe kalorie. A ten chleb też jest smaczny. I zdrowy.
      Nie wiem, co zrobić, żeby nie kusiło to, co niezdrowe. Chyba nie da rady. To pozostałość po czasach głodów i niedoborów żywności. Zjedzenie małej ilości cukru raz na jakiś czas bardzo nie szkodzi, dostarcza natomiast mnóstwa energii. Kiedyś było dobrą strategią, teraz gdy cukru jest mnóstwo - fatalną. Jedyne, co można, to walczyć z tym, że kusi, rozumowo i nie ulegać. To bywa trudne, ale warto się starać.
      Zgadzam się, że dieta Montignaca, jako styl żywienia, jest dobra. Lubiłam ją. Jak wszystko na tym świecie, ma plusy i minusy. Nie wszystkim odpowiada. Na szczęście nie jest jedynym sposobem na zdrowy styl życia.

      Usuń
  4. Tarzynko, podoba mi się Twój dzisiejszy post. mówiąc kolokwialnie, na topie xd aktualnie, gdzie nie spojrzeć, bombardują nas dietami, zdjęciami smukłych i pięknych modelek, ciuszkami w małych mikro rozmiarach. rządzi kult szczupłej sylwetki. że to niby zdrowiej być smukłym. hm, nie powiedziałabym.
    trafne masz spostrzeżenia. ażycie jest zdecydowanie za krótkie, by się zadręczać myślą o tym. tego nie zjem, bo coś tam, tamtego tym bardziej. dieta daje efekt jeśli.. stosowana jest na co dzień, bez ustanku. zjedzenie większej ilości kalorii albo dużej porcji i co? waga rośnie. całe życie się odchudzać? nonsens!

    wspaniały chleb.
    domowe pieczywo kojarzy mi się...wbrew pozorom, ale z luksusem.
    sielskim, wiejskim luksusem. kiedyś życie było inne... codziennie rano świeży domowy chleb...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że chciałoby się wyglądać smukle i pięknie, prawda? I nie mieć zmarszczek i siwych włosów? Jednak nie za wszelką cenę. Włosy mogę pofarbować, na botoks nie pójdę ;).
      Masz rację, że życie jest za krótkie by się zadręczać myślą o dietach. Z drugiej strony warto zadbać o swoje zdrowie - dlatego dobre nawyki żywieniowe mają sens. Ale radość życia co najmniej równie wielki - smaczne jedzenie w miłym towarzystwie to fajne jej źródło.
      Pieczenie domowego pieczywa wbrew pozorom nie jest strasznie trudne ani wielce czasochłonne. Warto spróbować - namawiam.

      Usuń
  5. Takie chleby lubię najbardziej! Fajnie, że dołączyłaś do akcji, masz doświadczenie a to cenne dla początkujących:) A co do diet, też w nie nie wierzę, jako nastolatka kiedyś spróbowałam i koszmar szpinaku mrożonego pamiętam do dziś. Ja osobiście jem wszystko ale z umiarem. Jak czuję, że po zimie przybyło mi co nie co, to odstawiam słodycze i białe pieczywo na jakiś czas. Kiedy nachodzi mnie ta chęć na słodkość mówię sobie "chce Ci się pić, a czekoladkę zjesz jutro" to działa:) I najważniejszy jest ruch, od lat regularnie ćwiczę, chodzę na siłownię, biegam. I wcale nie przychodziło mi to łatwo, ale to jak ze słodkościami, endorfiny sprawiają że z czasem się uzależniasz, więc polecam! Niezawodne na odchudzanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę samozaparcia i ćwiczenia. Jestem przekonana do tego, że należy się ruszać i że jest to fajne, ale niestety jakoś nie wychodzi. Najczęstszą wymówką jest brak czasu i zmęczenie, ale myślę, że to jednak wymówka.
      Do akcji pieczywowej dołączyłam z przyjemnością.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...