sobota, 4 sierpnia 2012

Konfitura malinowa - odrobina nostalgii na codzień

Samowar - urządzenie magiczne. Taki na węgiel, bo te elektryczne nie mają już w sobie tyle uroku. Rosyjski rytuał herbaty. Trzeba było umieć go rozpalić. Grzał wodę, w czajniczku parzyła się esencja. Czy coś pomyliłam? Mój dziadek oddał stary samowar na złom. Bo był niepotrzebny. Bo nastały nowe czasy i nikt nie bawił się w pracowite rozpalanie. Szkoda, że nie miał strychu i tam go nie wyniósł...
 Dziadkowie herbatę pijali w szklankach. To też wschodni zwyczaj. Szklanka na spodeczku? - zdecydowanie nie. W eleganckim, srebrnym koszyczku. Srebrna łyżeczka. Do tego koniecznie konfitura...


Byłam kiedyś ze znajomymi w Moskwie. Za czasów bajecznego kursu złotówki wobec rubla. Właściwie moglibyśmy się czuć jak krezusi, gdyby nie to, że za mało tych niesamowicie tanich rubli wymieniliśmy (przepuściliśmy je głównie na niedostępne jeszcze wtedy w Polsce brzoskwinie  - jej, jakie były smaczne ;) ) i po prostu się skończyły. Związek Radziecki, posiadanych złotówek nie było jak legalnie wymienić - bieda. Zebraliśmy razem wszystkie resztki funduszy i wcześnie rano chodziliśmy do kolejki po tanie bułki i mleko. Normalnie głód. Restauracje były w zasięgu naszych możliwości finansowych, tylko nie mieliśmy czym zapłacić :(. W końcu wsiedliśmy do pociągu. Natychmiast pobiegliśmy do wagonu restauracyjnego. Można tam było płacić złotówkami!!! Ach ta elegancja - Francja... Białe obrusy, piękny wystrój i herbata w metalowych koszyczkach (prawie srebrnych, nieprawdaż?) wraz z malutką porcją konfitur. Poczułam się wzruszona...



Konfitura malinowa
składniki:
  • 1 kg malin
  • 1 szklanka (250 ml) cukru
  • 2 szklanki (500 ml) wody
Wodę zagotować z cukrem. Poczekać aż się rozpuści. Zmniejszyć ogień. Do powstałego syropu wrzucać pojedynczo maliny. Zdjąć z ognia. Przykryć. Odstawić na co najmiej 6 godzin, a najlepiej na noc. 
Następnego dnia gotować mieszając 1 godzinę. Przekładać do wyparzonych słoików, pasteryzować 10 minut. Ew. dokręcić przykrywki. Studzić odwrócone.


Pomysł, przepis na konfiturę zaczerpnęłam z książki Katarzyny Rozmysłowicz. Zmieniłam tylko odrobinę proporcje i dodałam pasteryzację - niewiele w nich cukru jak na konfiturę i trochę się bałam, że bez niej mogłyby się psuć.
W przepisie tym ciekawe jest wrzucenie owoców do syropu i zostawienie na parę godzin. Po co? Głowy nie dam, ale wydaje mi się, że poprawia kolor przetworu.
Konfitury są malinowe, mało słodkie, lekko kwaskowate. Smakują mi. Krewnym i znajomym (królika) też ;).

Domowy Wyrób

5 komentarzy:

  1. w zeszłymm roku ją robiłam, pamiętam. smakuje oszałamiająco, a kiedy się jej skosztuje zimą, przy cieple kominka...

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę zrobić tę konfiturę;) chociażby dlatego, że nigdy ich nie robię, a ta musi być pyszna!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam szklanki i koszyczki, gdzieś u mnie w domu nadal są koszyczki, bo szklanki już chyba szlag trafił ;) Pamiętam też, ze nie lubiłem z nich pić, bo mi było nie wygodnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koszyczek ze zdjęcia niestety pożyczyłam od mamy - nie należy do mnie. Jest piękny. Stoi zazwyczaj schowany - zarzuciliśmy picie herbaty w szklankach. Choć nie przypominam sobie, by było to niewygodne. Cóż, może nostalgia bierze górę ;). Cieszę się Tomku, że pamiętasz koszyczki i szklanki.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...