czwartek, 16 sierpnia 2012

"Magiczne pałeczki chińskiej damy" - słów parę o książce

Nie byłam w Chinach. Nie sądzę, żebym znała się na kuchni chińskiej. Jako czytacz nałogowy, trochę jednak o niej wiem. Zaczynałam przygodę z nią od chińskiej restauracji w RFNie, gdzie zaprosiła mnie ciocia. Egzotyczny był wtedy dla mnie świat zachodu, kuchnia chińska specjalnego wrażenia nie zrobiła. Główne wspomnienie jakie mam to to, że byłam straaaaasznie objedzona. Porcje musiały być wielgachne.
Potem czytałam o niej w bardzo popularnych kiedyś książkach Katarzyny Pospieszyńskiej (ktoś je jeszcze pamięta?) i Encyklopedii Kulinarnej Ten-Tenu. Coś tam wypróbowywałam z całkiem dobrym skutkiem. 
Ach, wcześniej jeszcze był Tomek Wilmowski (?) i jego podróże. Bodajże z "Tajemniczej wyprawy Tomka" dowiedziałam się, że do dobrych obyczajów w Chinach należy nie wyjadanie wszystkiego do końca z talerza i głośne bekanie. Do dziś nie wiem, czy to prawda. Książki pożyczyła ode mnie koleżanka dla brata i mi nie oddała. Jak widać pamiętam jej to do dzisiaj, choć pewnie nie mam już szans na odzyskanie - wrrr.
Potem czytałam kolejne książki...
Jakieś niewielkie pojęcie więc o kuchni chińskiej mam ;).


W zeszłym roku na wyprzedaży w pewnej księgarni trafiłam na małą książeczkę Gabrielle Keng-Peralta "Magiczne pałeczki chińskiej damy". Już sam tytuł brzmiał obiecująco :D. Zaryzykowałam 5 pln. Naprawdę tyle kosztowała! 
Zaczęłam przeglądać i... Do dziś należy do ulubionych przeze mnie książek kucharskich. Autorka jest Chinką, ale urodzoną i wychowaną we Francji. Jej rodzice prowadzili pierwszą w Lyonie restaurację chińską mając do dyspozycji naprawdę niewiele rodzimych produktów kulinarnych. Z drugiej strony lubili też kuchnię kraju, który stał się ich nową ojczyzną. Nie jest to książka o ortodoksyjnej kuchni chińskiej. Jest przetworzona przez wpływy kultury europejskiej. Myślę jednak, że pokazuje istotę domowej kuchni Państwa Środka.


To w niej lubię najbardziej: przenikanie zwyczajów kulinarnych. Autorka pisze lekko, dowcipnie, czasem z nostalgią. Odwiedza kuzynów w Chinach i na Tajwanie - sądzę, że opisuje jednak kuchnię chińską a nie europejską. Przepisy są proste, swojskie, nie przerażają trudno dostępnymi składnikami.  Właściwie, żeby je stosować, wystarczy mieć imbir, sos sojowy i olej sezamowy. Reszta to typowe składniki pojawiające się w naszych kuchniach.


Mimo wszystko przepisy w niej są dla mnie trochę egzotyczne. Zaskakujące i smaczne. Jeden z nich mogliście już poznać: marynowane półksiężyce z buraków. Do dziś się zastanawiam, czy w Chinach rosną buraki ;).
Jeśli gdzieś traficie jeszcze na tę książeczkę - poświęćcie parę złotych. Warto. W razie czego niewiele stracicie...


Wiecie, że pałeczki są rewelacyjne do wyciągania grzanek z tostera bez ryzyka poparzenia się? Nie ma szansy na wywalenie korków :D. Zaś wok świetnie służy również jako przykrywka do dużej patelni?  Tego też można dowiedzieć się z tej książki ;).

2 komentarze:

  1. Ciekawe informacje, lubię takie książki, w których jest też coś do poczytania, a nie tylko przepisy :) A z chińskich obyczajów to kojarzę, że bodajże w dobrym tonie jest siorbać jedząc makaron ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za udział w książkowej akcji! :) Pozdrawiam serdecznie

    www.smakiemsietoczy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...