czwartek, 4 lipca 2013

Pieczony kurczak

Najzwyklejszy na świecie. Z przyrumienioną skórką. W prostocie siła?
Czasami nam się chce zjeść najprostszego, soczystego pieczonego kurczaka. I tu problem. Bo kurczaki są/bywają pędzone hormonami. Bo dla dorastających dziewczynek nie są wskazane. Co innego indyk, który hormonów nie znosi.
No tak, ale ten indyk jest straszne duży, a poza tym po prostu nie jest kurczakiem.
Bazarek jako źródło ptaka nie wzbudza mojego zaufania. W budach z mięsem pewnie to samo, co w innych sklepach. Smutne, obskubane, chude ptaki zawinięte niemalże w gazetę sprzedawane przez "dziadka" jakoś mnie nie zachęcają... Co tu robić? Ograniczać? I tak jemy je rzadko.
Pojawiły się w sprzedaży kurczaki zagrodowe certyfikowane. Hm, nie są karmione paszą GMO - tak napisali. Szkoda, że słowem nie pisnęli o hormonach. Coś mi się jednak wydaje, że czytałam, że też ich nie dostają. Zaryzykowałam, kupiliśmy, kurczak był pyszny. Ech, szkoda tylko że hormony i antybiotyki są niewidoczne dla oczu, więc pewności nie mam, że ich nie było ;).


Pieczony kurczak
składniki:
  • 1 kurczak (wagi ok. 1,3 kg)
  • 1 - 1,5 łyżeczki soli
  • 1-2 łyżka masła lub oliwy
  • 3-4 łyżki gorącej wody
Kurczaka umyć, osuszyć. Natrzeć solą ze wszystkich stron (też w środku). Włożyć do żaroodpornego naczynia i odstawić do lodówki na 3-4 godziny (można też na noc).
Piekarnik rozgrzać do 200 stopni (grzanie góra/dół, można z termoobiegiem do 190). 
Na kurczaku położyć masło lub polać oliwą. Wlać do naczynia gorącą wodę. Piec 30 minut pod przykryciem, potem odkryć i jeszcze 20 minut. Nakłuć pierś - jeśli wypłynie przezroczysty płyn, to jest gotowy. Jeśli zabarwiony krwiście, to należy jeszcze dopiec 5-10 minut i ponownie sprawdzić.
Wyjąć, przykryć (żeby za bardzo nie stygł) i odstawić na ok. 10 minut (to czas na to, by soki się równomiernie porozchodziły - podobno :) ).
Pokroić i jeść. Na przykład z pieczonymi, młodymi ziemniakami i surówką.


Dobry na ciepło i na zimno. Pamiętam takie kurczaki z dzieciństwa jedzone w podróży, na grzybach, na piknikach. To fajne wspomnienia :).

6 komentarzy:

  1. Oj, Tarzynko, ależ mi narobiłaś smaku. Tylko gdzie ja tego kurczaka złapię? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak złapiesz, to umiesz dalej go oskubać itp.? Ja nie bardzo... Czasem można kupić, nawet w sklepie. Albo się zaprzyjaźnić z kimś, kto ma :). Tylko gdzie go znaleźć?

      Usuń
    2. Tak, dałabym radę. Prawie pół życia asystowałam aktywnie tacie przy tej czynności, bo mama nie mogła znieść zapachu parzonych piór i przypalanych resztek. Najwygodniej jednak byłoby się zaprzyjaźnić. :)

      Usuń
    3. Uau, szacun wielki. Choć karpia bym nie zabiła (nie kupuję i tak, bo uważam, że trzymanie żywych karpii w sklepach, to męczenie ich), więc pewnie i z kurczakiem bym sobie nie poradziła.

      Usuń
  2. co to zA SURÓWKA? pEKIŃSKA Z czymś...? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Surówka jest z białej, młodej kapusty. Z tego, co pamiętam z drobno posiekaną małą cebulką (być może jej tym razem nie dałam), białym octem winnym, olejem, cukrem, solą i posiekanym koperkiem. Niestety robiona na oko i na smak, proporcji nie jestem w stanie dokładnie odtworzyć. Choć może wreszcie je sobie zapiszę ją robiąc i umieszczę na blogu. Bo surówka choć taka zwykła, jest pyszna i należy do moich ulubionych.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...