sobota, 30 listopada 2013

Świąteczna zbiórka żywności

 Grudzień miesiącem dobroczynności? Przygotowania do świąt, nastrój budowany wszędzie, idea Świętego Mikołaja. Korzystają z tego organizacje zajmujące się dobroczynnością, sięgają nam do kieszeni. Mało romantyczne? Może mało. Mi to nie przeszkadza. Lubię mieć świadomość mechanizmów, które sterują moim działaniem, taki mały konik, żeby decyzje podejmować, jak najbardziej świadomie.  
Trudno jest pomagać mądrze, pomagać z empatią, tak by nie urazić. Jak Święty Mikołaj podrzucać to, co potrzebne. Nie dla poklasku, ale dla szczęścia obdarowanych. 


Banki Żywności podeszły z rozmachem do tegorocznej akcji. Znalazły sponsorów. Wymyśliły hasło "Weekend superbohaterów". Grają na emocjach. Och, zostanę supermenem, bo wrzucę do kosza ryż, cukier i olej, poprawię sobie ego. Hm, ta otoczka. Sama nie wiem, czy dobra, czy zła. Z drugiej strony pomoc trafia do potrzebujących:jadłodajni dla ubogich, noclegowni dla bezdomnych, domów dla samotnych matek, świetlic dla ubogich dzieci i innych organizacji zajmujących się pomocą dla najuboższych, z którymi Banki współpracują na codzień, nie tylko od święta i to mi się podoba. Nie mam ubogich sąsiadów, którym bym mogła pomagać, dołączę do akcji. 
Ryż, olej, cukier, przetwory mięsne i warzywne oraz słodycze. To podpowiedź. Wszystko z długim terminem ważności, które nie zepsuje się od razu.  Brakuje mi tu kasz. Jakoś ciężko mi wymyślić, jak wyczarować  święta Bożego Narodzenia z podanych produktów. Z kaszami byłoby łatwiej. Jak będziecie w jednym ze sklepów, kupcie coś dodatkowego, jakąś kaszę, ryż czy cukier, ale też coś, co by Was ucieszyło na świątecznym stole i dorzućcie się do zbiórki. Albo wejdźcie do charytatywnego sklepu internetowego i zróbcie zakupy. 
Wyślijcie sms'a:


 Odwiedzcie sąsiadów, którym trudniej się żyje i zanieście upieczony przez siebie piernik "na spróbowanie". Naprawdę warto się rozejrzeć dokoła i obdarować nie tylko najbliższych. 

Napisałam o Bankach Żywności, bo zostałam poproszona (co nie oznacza, że jest to spis sponsorowany), bo szczerze wierzę, że należy sobie/innym pomagać, bo staram się to robić na tyle, na ile umiem. Organizacji, które pośredniczą, ułatwiają nam dobroczynność jest więcej. W sumie nieważne, w jaki sposób się podzielimy. Ważne, żeby się podzielić.


poniedziałek, 25 listopada 2013

Mus chałwowy na 2. urodziny

Kremowa chmurka obiecuje rozkosz. Stoi i kusi. Przypomina obłoczki, które wylatywały z kapelusza w Dolinie Muminków i można się na nich było zabrać do nieba. Jak już  się uda. Niestety jest kapryśna i czasem trzeba za Filifionką krzyknąć: "O, jaka piękna katastrofa!" i pogrzebać marzenia o niebie. Przynajmniej tym razem...
Drugi rok blogowania minął...
Nie będę robić podsumowań. Wiem, że lubię Tarzynkowo, jest dla mnie ważne. Skoro pomyślałam o nowej świeckiej tradycji, czyli przysmaku na urodziny blogu, to może warto ją stworzyć. Kremowa chmurka - mus chałwowy jest jak najbardziej godzien, by świętować nim 2. urodziny. Obłędny, kapryśny, wart starań i grzechu.



Mus chałwowy

składniki na ok. 10 porcji:
  • 600 ml śmietanki 30%
  • 250 g białej czekolady
  • 100 g chałwy
Schłodzić 500 ml śmietanki, czekoladę połamać na małe kawałki, chałwę pokruszyć. Do garnka nalać wodę i zagotować. Zmniejszyć gaz do minimum. Ustawić na garnku najlepiej metalową miskę (lub specjalne naczynie do rozpuszczania na parze) tak, żeby nie stykała się z wodą. Wlać 100 ml śmietanki, wsypać partiami czekoladę. Cierpliwie mieszać aż się cała rozpuści. Dalej mieszając dodawać pokruszoną chałwę aż do uzyskania gładkiej masy. Odstawić do ostygnięcia.
Schłodzoną śmietankę wlać do miski. Poczynając od wolnych obrotów miksera cierpliwie ubijać (jak najbardziej można ręcznie). Wymaga to czasu i wyczucia. Gdy śmietana zacznie gęstnieć i na powierzchni zaczyna zostawać ślad, najlepiej przerzucić się na ręczną trzepaczkę rózgową. Małym strumieniem wlewać ostudzoną masę czekoladowo-chałwową cały czas delikatnie ręcznie mieszając (używanie na tym etapie miksera może spowodować zmaślenie masy i rzeczony okrzyk: "O, jaka piękna katastrofa!"). Gdy obie masy się połączą przełożyć do małych miseczek lub do dużej miski i przez parę godzin schłodzić.


Wychodzi też świetnie z poniższych proporcji (ok. 12 porcji):
  • 750 ml śmietanki 30% (ok. 125 ml do rozpuszczenia czekolady i chałwy + reszta do ubicia)
  • 300 g białej czekolady
  • 125 g chałwy
Porcje, to rzecz umowna. To przecież mus, można go zjeść więcej lub mniej.
Bardzo nam smakuje i pięknie wygląda z pestkami granatu, aczkolwiek ten dodatek nie jest konieczny.


Autorka przepisu Agata Wojda twierdzi, że ten deser jest banalny. No nie wiem...

niedziela, 24 listopada 2013

Knäckebröd - szwedzki chleb chrupki.

Kiedyś był pożywieniem biedaków. Dodawali do niego zmielonej kory drzew. Pieczono okrągłe płytki z dziurą pośrodku - można je było długo przechowywać na strychu nałożone na patyk. A może nie na strychu a pod powałą - do końca nie jestem pewna. Kolebką chleba chrupkiego (a właściwie w dokładnym tłumaczeniu łamanego) jest środkowa Szwecja. Pieczono go tam od VI wieku. Tradycyjnie składał się z mąki żytniej razowej, wody i soli. Początkowo nie używano drożdży ani zakwasu - napowietrzano go dodając do ciasta śnieg lub potłuczony lód.  W XIX wieku praktycznie każda gospodyni w Szwecji i Finlandii go piekła. Rozprzestrzenił się na całą Skandynawię, zaczął być produkowany przemysłowo, teraz jest lubiany i w innych rejonach.
Z czasem powstało wiele wersji pieczywa chrupkiego. Pieczone jest na drożdżach i na zakwasie, z dodatkiem przypraw, ziół i ziaren. Dodawane jest do niego mleko i miód. Nie może go zabraknąć przy smörgåsbord, czyli szwedzkim stole - już na pewno przy jego świątecznej odmianie: julbord.
To moja wersja szwedzkiego chleba chrupkiego. Pierwsza jaką upiekłam. Jest pyszna. Będę powtarzać, ale też pewnie poeksperymentuję dodając inny zestaw ziół, przypraw i ziaren. W sumie szkoda, że nie mam strychu a na nim prętów do przechowywania knäckebröd. Albo chociaż jakiegoś prętu pod powałą ;).


Knäckebröd - szwedzki chleb chrupki.

składniki:
  • 25 g świeżych drożdży
  • 1 łyżeczka słodu lub miodu (podobno można pominąć)
  • 500 ml (2 szklanki) letniej wody
  • 600 ml (2,4 szklanki) grubo mielonej mąki żytniej razowej
  • 600 ml (2,4 szklanki) mąki pszennej (użyłam uniwersalnej 650)
  • 2 łyżeczki soli
  • 1/2 łyżeczki kminku
  • 2 łyżeczki jasnego sezamu
  • mąka pszenna do podsypywania
W misce rozmieszać drożdże ze słodem i niewielką ilością (ok. 50 ml) letniej wody. Odstawić na 10-15 minut aż zaczną pracować (pojawi się na powierzchni coś w rodzaju piany). Dodać resztę wody, mąkę żytnią i pszenną, sól, kminek i sezam. Zagnieść ciasto ręcznie lub w maszynie - nie trzeba długo wyrabiać, tyle, żeby składniki się połączyły i dały uformować w kulę. Być może konieczne będzie dodanie większej ilości mąki pszennej. Uformować kulę, włożyć do miski, przykryć folią i zostawić do wyrośniącia na ok. godzinę aż podwoi swoją objętość.
Piekarnik (najlepiej z kamieniem do pieczenia) rozgrzać do 230 stopni.
Wyłożyć ciasto na stolnicę wysypaną mąką. Podzielić na 16 części. Z każdej uformować kulkę. Podsypując mąką bardzo cienko rozwałkowywać tworząc koło. Małą okrągłą foremką lub małym kieliszkiem wyciąć w środku dziurkę. Piec ok. 10 minut, aż stanie się chrupkie i twarde. W połowie pieczenia warto przewrócić na drugą stronę. Uważać, żeby się nie spaliło.
Układałam rozwałkowane pieczywo na papierze do pieczenia położonym na desce i razem z tym papierem zsuwałam na kamień. Wycięte środki też upiekłam - te zjedliśmy pierwsze. Aż się nam uszy trzęsły ;).



O chrupkim chlebie poczytałam sobie tutaj:
  • http://en.wikipedia.org/wiki/Crisp_bread
  • http://codojedzenia.pl/szwedzki-chleb-chrupki-knackebrod/
  • http://annesfood.blogspot.com/2011/12/swedish-crisp-bread-with-caraway.html - na przepisie stąd się wzorowałam





Domowe pieczywo i bułki

piątek, 22 listopada 2013

Chleb pszenny/orkiszowy na zakwasie z mąki razowej

Zmęczenie, łapanie srok za ogon, życie gdzieś pędzi, nie zdążam ze wszystkim. Ostatnio zdarza nam się kupować chleb - chyba tego nie lubię. Bo nie zdążam, nie wyrabiam się. Bo urośnięte dzieci więcej pieczywa jedzą i szybciej schodzi, albo mi się tylko tak wydaje. Ten chleb zazwyczaj piekę w sobotę. Bo jak zazwyczaj chleby na zakwasie wymaga zrobienia przy nim czegoś raz na parę godzin. Niedużo, ale gdy nie ma mnie cały dzień w domu, to staje się to niemożliwe.
Lubię go. Przede wszystkim dlatego, że przemycam w nim mąkę z pełnego przemiału i o dziwo nie ma marudzenia, że nie będą jedli. Może dlatego, że przypomina zwykłe bochenki kupowane w sklepie, aczkolwiek smakuje jednak inaczej. Bo wiem, że nie ma w nim polepszaczy. Stanowczo pojawia się często w naszym domu. Z mąki pszennej albo orkiszowej (z obu wychodzi), zawsze z razowej.



Chleb pszenny/orkiszowy z mąki razowej na zakwasie

składniki:
  • zaczyn:
    • 40 g zakwasu (pszennego, aczkolwiek z żytniego też wyjdzie dobrze)
    • 240 g wody (6 x więcej niż zakwasu)
    • 200 g mąki (5 x więcej niż zakwasu)
  • ciasto:
    • cały zaczyn czyli 420 g
    • wody (tyle samo, co zaczynu) czyli 420 g
    • mąki (2 x więcej niż zaczynu) czyli 840 g
    • 1 łyżka soli 
Zaczyn: wszystkie składniki wymieszać (na przykład w misce), przykryć (na przykład folią) i odstawić na blacie na 12 - 16 h.
Ciasto: wymieszać podane składniki i odstawić na 20 minut. Wyrobić dokładnie ciasto, aby było elastyczne, uformować z niego kulę, włożyć do miski, przykryć folią i odstawić do wyrośnięcia. Powinno podwoić swoją objętość. Trwa to dość długo, ok. 2-2,5 godziny. Spory koszyk (o średnicy ok. 28 cm) wyłożyć płótnem (np. czystą kuchenną ściereczką) i wysypać mąką. Ciasto wyłożyć na stolnicę, uformować bochenek, włożyć do przygotowanego koszyka i odstawić do wyrośnięcia na ok. 2 godziny. Dodatkowo wkładam koszyk do czystej, dużej torby foliowej. Piekarnik z kamieniem do pieczenia rozgrzać do 230 stopni. Spryskać wodą. Wyrośnięty bochenek przełożyć na rozgrzany kamień, naciąć (robię to ostrym nożem). Obniżyć temperaturę do 190 stopni i piec ok. 30 minut. Sprawdzić, czy chleb jest upieczony (wyjęty na chwilę i puknięty od spodu powinien wydawać głuchy odgłos). Jeśli nie, dopiec 5 - 10 minut i ponownie sprawdzić. Studzić na kratce.



To jest przepis podpatrzony u Wisły w Zapachu Chleba. Zrobiłam go po swojemu (no niestety uprościłam wykonanie, pewnie dlatego nie ma takich pięknych dziur, jak u Wisły), ale generalną zasadę, czyli takie a nie inne proporcje zakwasu, mąki i wody oraz sposób zrobienia, zachowałam. Chleb zawsze mi wychodzi. Ma małe dziurki też dlatego, że z samej mąki razowej ciężko uzyskać duże. Można go piec też z mąki chlebowej lub z mieszanki mąki chlebowej i razowej. Z tej proporcji wychodzi jeden duży bochenek lub dwa mniejsze (takiej mniej więcej wielkości, jak bochenek chleba pszennego kupowany w sklepie).  Ten chleb jest spory, ilość składników można zmniejszyć. Trzeba mieć tylko wagę, ważyć i trzymać się proporcji (zaczyn: płynny zakwas, woda, mąka w stosunku 1:6:5; ciasto: zaczyn, woda, mąka w stosunku 1:1:2 + odpowiednia ilość soli).
Zbijany koszyk do wyrastania chleba jest... ładny, bajerancki, drogi i trudno dostępny. Bardzo dobrze sprawdza się w tej roli zwykły wiklinowy wyłożony płótnem ;).



niedziela, 10 listopada 2013

Ciasteczka z białej czekolady z żurawinami


"Coś srebrnego dzieje się w chmur dali."
Bolesław Leśmian, Szczęście

To na początek. 
A potem...  "Chmurdalia" Joanny Bator. Wielość wątków i nastrojów. 
Ciocie Herbatki...


"... ani wojenna bieda nie wytrąciły Cioć Herbatek z rutyny życia towarzyskiego, nadal napełniały gościom filiżanki i zadawały pytania dokładnie takie, jakich oczekiwano, z tym że zamiast herbaty indyjskiej czy chińskiej serwowały ziołowe napary, a ciasteczka, jak zawsze podane na paterach ozdobionych a to kwiatem, a to paroma świeżymi liśćmi, słodzone były melasą. Mieszkańcy Kamieńska mówili, że gdy skończą się herbatki u Cioć Herbatek, nastąpi koniec świata..."
Wojennej biedy nie ma na szczęście, gościom serwuję herbatę, ciasteczka słodzę czekoladą, dodaję suszoną żurawinę i cukier z ziarenkami wanilii.
 Rozpusta? 


Ciasteczka z białej czekolady z żurawinami 

składniki:
  • 500 g mąki pszennej
  • 200 g cukru 
  • szczypta soli
  • 1 łyżka ekstraktu z wanilii (lub 1 łyżka cukru waniliowego)
  • 2 jajka
  • 4 tabliczki (400 g) białej czekolady
  • 1 paczka drożdży instant
  • 250 g miękkiego masła
  • 2 łyżki miodu
  • 1/2 szklanki śmietanki 
  • 1 szklanka (200 g) suszonej żurawiny
2 tabliczki czekolady pokroić w kostkę, odstawić. Do garnka wlać wodę, zagotować, postawić na nim metalową miskę (lub naczynie do rozpuszczania na parze) tak by nie dotykała wody, wlać śmietankę, włożyć połamane 2 tabliczki czekolady i mieszając ropuścić. Zdjąć z garnka, dodać 1 łyżkę masła i dokładnie wymieszać. Odstawić do ostygnięcia.
Utrzeć resztę masła. Ucierając dodać  cukier, szczyptę soli, ekstrakt lub cukier waniliowy, rozpuszczoną w śmietance czekoladę, jajka i miód. Mąkę wymieszać z drożdżami. Dalej ucierając dodawać ją niewielkimi porcjami do masy. Wsypać pokrojoną czekoladę i żurawiny, delikatnie wymieszać łyżką. Odstawić na godzinę.
Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia lub matą silikonową. Łyżką wykładać porcje ciasta zachowując odstępy (ciasteczka się trochę rozjeżdżają podczas pieczenia). Piec 10 - 15 minut na złoty kolor. Studzić na papierze na kratce.
Wyszło mi 68 ciasteczek.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...