Risotto wygląda jak...
No nie wygląda baaaardzo apetycznie. Szczególnie na zdjęciach. Szczególnie, gdy ma w sobie mnóstwo natki pietruszki i lekko zielonkawy odcień. A jeszcze jak robi się te zdjęcia jesienią, gdy szarówka przychodzi szybko, właściwie w porze obiadu. Hm, łatwe to nie jest.
Co innego na talerzu. Dochodzi zapach i... smak. Tak, smak jest obłędny. Kremowy, pyszny, risottowy. Szczególnie jesienią czy zimą, gdy marzę o wysokoenergetycznej, rozgrzewającej potrawie. Nie tylko ja marzę. Wzbudziłam aplauz w mojej rodzinie, gdy dowiedzieli się, że na obiad będzie risotto. Zaskoczyli mnie tym - jak miło. Co więcej zaskoczyli mnie, bo chcieli, żeby coś zostało, żeby można było wziąć na jutro. Po raz pierwszy w życiu gremialnie wyrazili takie życzenie!
Co innego na talerzu. Dochodzi zapach i... smak. Tak, smak jest obłędny. Kremowy, pyszny, risottowy. Szczególnie jesienią czy zimą, gdy marzę o wysokoenergetycznej, rozgrzewającej potrawie. Nie tylko ja marzę. Wzbudziłam aplauz w mojej rodzinie, gdy dowiedzieli się, że na obiad będzie risotto. Zaskoczyli mnie tym - jak miło. Co więcej zaskoczyli mnie, bo chcieli, żeby coś zostało, żeby można było wziąć na jutro. Po raz pierwszy w życiu gremialnie wyrazili takie życzenie!
Risotto nie jest dobre odgrzewane. Każdy Włoch Wam to powie. Należy je przyrządzić i zjeść od razu. Na szczęście nie jestem Włoszką i nie uwierzyłam. Gdy robiłam pierwsze w życiu risotto, nie wywaliłam od razu tego, co zostało (jakoś za dużo mi wtedy wyszło :) ). Dałam mu szansę. I co? I okazało się, że smaczne jest nawet odgrzane w mikrofalówce. A można je też podsmażyć na masełku na patelni (sorry, wtedy jeszcze bardziej należy do potraw typu "a dupa rośnie, ale to taaaakie pyszne!" ;) ).
Risotto trzeba robić ze specjalnego ryżu. Podobno smakosze twierdzą, że aby było idealne (smakosze twierdzą, że prawie idealne - malkontenci) trzeba użyć odmiany vialone nano uprawianej w okolicach niewielkiego miasteczka Isola della Scala. Hm, aż tak wyrafinowana nie jestem. Używam arborio. Niestety z długoziarnistych odmian powszechnie dostępnych nie wychodzi za dobrze. Wiem, bo kiedyś na wakacjach uległam i na życzenie zrobiłam ze zwykłego ryżu. Nie było perfekcyjne, trafiały się twarde ziarenka. Ale i tak zjedliśmy ze smakiem.
A teraz zostałam sprowokowana. Właściwie sama się sprowokowałam. Durszlakową akcją. No bo co tu ugotować dla czterech osób z 200 g łososia norweskiego, żeby było smacznie i sycąco i żeby ten łosoś nie zginął w potrawie?
Zielone risotto z wędzonym łososiem
składniki dla 4 głodnych osób:
- 300 g ryżu arborio
- 50 g + 30 g masła
- 1 średnia cebula
- 250 ml (1 szklanka) białego wina półwytrawnego lub wytrawnego
- 1 l (4 szklanki) dobrze przyprawionego bulionu warzywnego lub drobiowego
- 3 cebulki szalotki (można zastąpić sporą zwykłą)
- 3 duże ząbki czosnku
- 3 łyżki tartego sera (parmezanu lub oscypka)
- 100 ml śmietanki
- 200 g wędzonego łososia norweskiego
- 6 łyżek drobno posiekanej świeżej natki pietruszki
- sól
- świeżo utarty pieprz
W czasie dolewania bulionu obrać i drobno posiekać czosnek. Też obrać i pokroić w piórka szalotki. Łososia pokroić w kawałki na kęs (mnie wyszły małe - ciut lepsze byłyby większe). Jeśli natkę macie w pęczku, to umyć, osuszyć, obrać listki i drobno posiekać. Ewentualnie zetrzeć ser.
Na patelni rozgrzać 2 łyżki masła (30 g), zeszklić na nim cebulę (też mieszając), dodać czosnek i gdy zacznie wydawać wyraźny zapach zdjąć patelnię z ognia.
Do ugotowanego ryżu dodać zeszkloną cebulę z czosnkiem, łososia, śmietankę, ser i natkę pietruszki. Ewentualnie posolić i popieprzyć do smaku. Wszystko dobrze wymieszać i podawać.
Boskie, o kremowej konsystencji. Ach... Tylko ta, no ta niestety rośnie :). Dlatego nie ma szans by się nam znudziło. Pojawia się tylko czasami :(. Z łososiem wyszło pysznie.
Przyznam Wam się, że gdy nie mam parmezanu ani oscypka, to dodaję tartej mozzarelli. Wiem, to zupełnie inny ser. Pewnie ortodoksi by mnie odsądzili za to od czci i wiary, ale i tak risotto wychodzi wspaniałe.
Litr bulionu teoretycznie jest podawany orientacyjnie. Trzeba ryż po prostu pod koniec próbować i sprawdzać, czy już jest gotowy (ma być wyraźnie ugotowany, ale o konsystencji al dente - jędrnej). Może czasem trzeba nie dolać całego bulionu, może czasami potrzebne jest trochę więcej (jak nie macie, to niewielka ilość gorącej wody zamiast, też jest akceptowalna). Gotuję risotto od lat, zawsze zużywam dokładnie 1 litr i jest dobre.
W zaproszeniu do akcji na Durszlaku jest napisane, że potrawa ma pobudzać zmysły.
Właściwie jakie zmysły?
Jak pobudzająco zmysły, to jak ma być?
Rozkosznie?
Spróbujcie dobrego risotta...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz