Jesień. Jeszcze ta miła, malująca kolorami. Pełna łagodnego słonecznego światła. Czas spacerów. Czas zbiorów i przetworów. Czas próbowania. Pomalutku, po troszeczku. Żeby sprawdzić, czy wyszło, czy smaczne, czy da się zjeść...
Lubię gatunek winogron rosnący u nas. Ciemne, aromatyczne, o niezrównanym smaku. Wychodzi z nich pyszne wino. Tylko, że ja wina raczej nie pijam.
Kompot z nich jest niesamowity. Lubię go. Wprawdzie można je zamrozić i mieć zimą jak znalazł, ale... trzeba mieć miejsce w zamrażarce. A poza tym jacyś mało kompotowi jesteśmy.
Co zrobić by zachować ich smak i aromat? By zimą się nimi cieszyć? By napawać się ich głęboką barwą? By zapach otulał zapowiedzią czegoś bardzo miłego?
Dżem z ciemnych winogron
składniki na trzy słoiki 300 ml i prawie połowę czwartego:
- 1 kg ciemnych winogron
- 150 ml porto
- 100 g (trochę mniej niż pół szklanki) cukru
- 1 łyżka pektyny (niekoniecznie)
- 2 łyżki soku z cytryny
Wybieranie pestek jest niestety mało fajną, żmudną pracą. Robiłam to w ten sposób, że położyłam nad pustym garnkiem sitko, na które przekładałam niewielkie porcje dżemu, wybierałam z niego pestki i już bez nich wrzucałam wszystko do garnka. Nie przecierałam wszystkiego, skórki zostawiłam. Są wyczuwalne. Mnie to nie przeszkadza, ale jeśli ktoś nie lubi, to można: zamiast pracowitego wybierania pestek przetrzeć dżem przez sitko (wyrzucić i pestki i skórki i pewnie mnóstwo dobrego) lub po pozbyciu się pestek wszystko zmiksować (zrobiłam tak z częścią - pycha).
Ostatnio ograniczam ilość cukru i coraz mniej go potrzebuję. W tym dżemie też go dużo nie ma. Wg. mnie to fajnie, czuć wyraźniej smak winogron. Może jednak przed włożeniem do słoiczków warto go spróbować i w razie czego dosłodzić.
Pomysł na połączenie ciemnych, aromatycznych winogron i porto zapożyczyłam od Tatter. Zastanawiałam się, czy nie dodać do tego dżemu jeszcze czegoś. Coraz modniejszych teraz fig? Jakiejś przyprawy? Czas na eksperymenty jeszcze mam. Ten dżem wyszedł tak do bólu pysznie winogronowy, że nie miałam serca łamać jego smaku dodatkami. Zakochałam się w nim :D. Na pewno nieraz jeszcze go będę robić.
rewelacyjny przepis !!!!
OdpowiedzUsuńintrygujący. nigdy jeszcze nie spotkałam się z dźemem z winogron..
OdpowiedzUsuńSmak takich winogron w dżemie to musi być rewelacja! Jeszcze nawet nie jadłam nigdy winogronowego dżemu, że już o zrobieniu własnego takiego nie wspomnę. Ale już wiem gdzie szukać dobrego przepisu!
OdpowiedzUsuńKapitalny pomysł ;) Bardzo mi się podoba - aż tak że wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńDomowe dżemy uwielbiam, ale jeszcze nigdy takiego nie jadłam! ;)
OdpowiedzUsuńDżem wyszedł rzeczywiście pyszny. Cieszę się, że Wam się przepis podoba :). Nawet bardzo się cieszę :D.
OdpowiedzUsuńHym czy porto to wino ;) ?
OdpowiedzUsuńWybitnym znawcą alkoholi nie jestem, to prawda. Porto klasycznym winem nie jest, ale jednak jest określane, jako wzmacniane wino. Mam nadzieję, że napisanie w opisie robienia, że należy dodać wino (gdy w składnikach podane jest tylko porto), jest zrozumiałe, nie wprowadza w błąd i jednak błędem nie jest.
UsuńPorto to wino :) Proces fermentacji jest w nim zatrzymywany przez dodanie brandy, przez co jest słodkie (zostaje więcej cukru nieprzerobionego przez drożdże w "winnym płynie") i mocniejsze od klasycznych win. Porto powstało w zasadzie przez przypadek, do klasycznego wina dodawano brandy, żeby wytrzymało długą podróż statkiem z portugalskich winnic na brytyjskie stoły. Fajne takie przypadki :) A odnośnie dżemu - jest rewelacyjny! Zostałam obdarowana w tym roku łubianką działkowych winogron i szczęśliwy trafem odkryłam Twój przepis. Skosztowanie odrobiny dżemu po zakończeniu "cyklu produkcyjnego" nasunęło mi skojarzenie ze smakołykiem, który miałam okazję próbować w Toskanii - galaretką z winogronowych skórek. W tamtejszych winnicach nic się nie marnuje - suche skórki po wyciśnieciu soku na wino są głównie oddawane do destylerni w celu przrobienia na grappę, ale na szczęście z części produkują właśnie taką słodką galaretkę (w której jednak w porównaniu z Twoim przepisem nie ma już krztyny soku), która później serwują jako dodatek do serów. Połączenie słonego sera (np. peccorino) z winogronową galaretką - genialne!
OdpowiedzUsuńZ portugalskich winnic do koloni w Ameryce , pozdrawiam
UsuńZrobiłam tak jak w przepisie, tylko nie dałam pektyny i wyszła woda zamiast dżemu... Gotowało się godzinę a potem od zagotowania jeszcze trzymałam 20min i ciągle woda. Co może być nie tak?
OdpowiedzUsuńNie dodałaś pektyny, która zagęszcza. Można oczywiście gotować bardzo długo i odparować, ale bez pektyny jest to rzeczywiście bardzo długo. Dużo więcej niż 1 godzina a potem 20 minut.
UsuńO dziwo po 30h zgęstniało i jest dżem, czyli pektyny nie trzeba tylko cierpliwości... :)
UsuńMożna wybrać ;). Albo pektyna albo cierpliwość... Cieszę się, że się udało i jest dżem. Mam nadzieję, że Ci smakuje.
Usuńonataka - napisała dobrze, że po 30 godzinach? A nie po 3 godzinach? Zastanawiam się nad zrobieniem tego dżemu bez pektyny, bo nie wiem gdzie kupić, ale te 30 godzin mnie odstraszyło :) Czy ktoś mógłby mi odpisać? :)
OdpowiedzUsuńPektyna jest na allegro. Też w zdrowej żywności, ale tam ceny potrafią szybować w górę. Jest też w jabłkach (niestety dodanie jabłek zmienia smak). Zagęszcza również gotowanie pestek z cytryn czy pomarańczy w gazie (żeby je potem było łatwo wyjąć). Do końca nie rozumiem dlaczego, może pestki z winogron też tak samo zadziałają?
UsuńNie wiem, ile Onataka przygotowywała dżemu. Generalnie im jest go więcej, tym dłużej trzeba do zgęstnienia gotować. Nie da się niestety polegać tylko na zegarku. Przetwory wymagające zgęstnienia robię zazwyczaj na raty (opisałam to przy okazji konfitury z papryki: http://tarzynkowo.blogspot.com/2012/09/konfitura-z-papryki-z-cytryna-i.html ). Najlepiej w szerokim garnku, z grubym dnem, na małym ogniu bez przykrycia. Pykają sobie wieczorami, gdy jestem już w domu, czasem je pomieszam. Trzydziestu godzin nigdy chyba nie gotowałam, ale parę dni (wieczorów) mi się zdarza to robić.
U mnie tez woda...ponadto sleczenie nad pestkami skutecznie odstrasza od pomyslu dzemu z winogron....
OdpowiedzUsuńZawsze można przetrzeć przez sitko - wtedy pestki na nim zostaną (i skórki, i może jeszcze jakieś dobro - nie przecierałam, więc nie wiem na pewno). Nie pisałam, że łatwo i przyjemnie. Pisałam, że żmudnie. Ten dżem kusi aromatem i smakiem, ale niestety odstrasza ilością pracy w niego włożoną. Czy warto? To każdy musi sam zdecydować. Gdy o nim pisałam, to dzieliłam się przepisem, bo mi smakował, bo wyszedł, bo wydawał się fajny. Teraz, na zupełnie innym etapie życia, nie miałabym na niego czasu. Może niestety. A długiego odparowywania też nie lubię i nie lubiłam. Alternatywą jest dodawanie większej ilości cukru z czymś typu żelfix 3:1. Wprawdzie jest tam konserwant, ale to też kwestia wyboru. Pozdrawiam serdecznie. Tarzynka
UsuńDziękuję za przepis! :)
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńDo pomysłu zostałem zmuszony przez tegoroczny urodzaj winogron.
Po obraniu potraktowałem je tłuczkiem do ziemniaków i na palnik doprowadzić do wrzenia mały płomień i jedziemy około 30 minut. następnie na metalowe sitko (durszlak) najlepiej z oczkiem 1x1 mm tak żeby pestki nie przeleciały łyżka stołowa i jedziemy. Na koniec nie zapomnij o zebraniu miąszu pod sitkiem. soczek z powrotem na palnik mały płomień aby tylko się gotowało, na około 8-10 litrów soku 2 kg cukru i jedziemy około 3 godzin. Mieszamy praktycznie tylko w momencie podawania cukru na samym początku żeby nam się rozpuścił. W ciągu tych 3 godzin ściągamy z tak co godzinkę-45 minut pianę i w między czasie jak ściągałem machłem łyżeczką po dnie garnka. Po 3 godzinkach powinno go nam ubyć około 1/4 kolor zmieni się z fioletowego na lekko brązowy. Gorący dżemik do czystych słoiczków wlewamy nakręteczka, denko do góry i tyle w temacie. Dodam że nie jestem kucharzem z potrzeby wykorzystania owoców wymyśliłem proste rozwiązanie bez żadnych dodatków, konserwantów, czy żeli. A jeszcze jedno garnek miałem z grubym podwójnym dnem, nie wiem czy ma to jakieś znaczenie ale wyczytałem że w takim powinno się to robić. Zobaczymy jak długo się utrzyma w tych słoiczkach. Zrobiłem go dzisiaj 30.09.2018r. Dla zainteresowanych i mających jakieś pytania pd.karolina@gmail.com
Pozdrawiam Roman;)
Roman Trębecki, szybko, zwięźle i na temat, tak lubię :) Tarzynko dziękuję za przepis, właśnie się robi od jakiegoś czasu. Pachnie wyśmienicie. Ja dodałam jeszcze kilka brzoskwiń, kardamonu, cynamonu i wanilii. Mój pierwszy i zobaczymy co z tego będzie. Acha, ja nie przecieram, ani nie oddzielam nic, są w nim i pestki i skórki :) Trzymajcie kciuki :) Pozdrawiam Joanna :)
OdpowiedzUsuń