czwartek, 18 października 2012

Przecier z dyni




Jesień - czas dyniowania.
Są urocze. Pełne nasyconych kolorów. Poprawiają mi humor :).
Właściwie mi nie smakują. Ale Bea ma taką siłę przekonywania, że co roku wypróbowuję kolejne przepisy i już mam parę takich, z których wychodzą pyszne potrawy. Czarodziejka z niej czy co?


Do wielu przepisów potrzebne jest puree czyli przecier z dyni. W Ameryce można go dostać. Pójść do sklepu i kupić. Potem wziąć przepis, gdzie jest w składnikach i po prostu użyć.
Tak się żalę...
Nie mieszkam w Ameryce. Nigdy nie udało mi się kupić przecieru z dyni. Kupuję dynię i robię go sama. Nie mogę iść na łatwiznę.


Wiecie już, że jestem osobą leniwą. I że nie lubię sprzątać. Żeby nie sprzątać, to najlepiej nie brudzić i nie bałaganić. Tak w ogóle się nie da. Ale można ograniczać. Na przykład zrobić przecier w dużych ilościach - raz a dobrze, a nie tyle co do jednego przepisu. Robię zawsze dużo, a potem... Można go zamrażać. Najlepiej podzielony na porcje. Robiłam to w pudełeczkach po jogurtach (dopóki kupowałam jogurty). Jakoś ten przecier mi ginął w czeluściach zamrażarki. Potem znajdowałam po ponad roku przy okazji dorocznego rozmrażania i musiałam wyrzucić. Niefajnie. Od jakiegoś czasu gorący wkładam do gorących słoików (ważąc i zapisując ile go jest) i pasteryzuję 35 minut (nie ma w przecierze nic co konserwuje, dlatego wymaga długiej pasteryzacji, można też wystudzić i zapasteryzować - tym razem zakręcone - powtórnie, by mieć większą pewność, że się nie zepsuje). Gdy chcę zrobić na przykład zupę dyniową - jest jak znalazł.  


Przecier z dyni
wariant I

Piekarnik rozgrzać do 180 stopni (z termoobiegiem, bez - do 190). Dynię przekroić na pół. Usunąć nasiona wraz z włóknistą częścią (nasiona można zjeść ;) ). Można pokroić na mniejsze części. Posmarować lekko olejem lub oliwą. Ułożyć na blasze skórą do dołu. Piec ok. 40 -50 minut (do miękkości - dynia właściwie się rozpada). Zeskrobać miąższ do miski (robię to po prostu łyżką) i zmiksować. Jeśli nie ma się miksera, to można dokładnie rozgnieść widelcem lub przecisnąć przez sito. Aha, jako osoba skąpa (na to wychodzi) dbam o czystość blachy i sok, który wypłynął z dyni też dolewam do przecieru. Obawiam się, że nie jest to poprawne działanie ;).


Przecier z dyni
wariant II


Mniej przeze mnie lubiany, ale szybszy. Z dyni należy usunąć pestki z włóknistą częścią. Obrać i pokroić w kostkę. Podlać paroma łyżkami wody, żeby się nie przypaliła i gotować pod przykryciem do miękkości ok. 20 - 25 minut. Jak dynia puści sok, to można zdjąć przykrywkę, aby odparować - trzeba uważać, czy się nie przypala. Odlać płyn (nie robię tego) i zmiksować (lub przetrzeć przez sito albo rozgnieść widelcem). 

Można też dynię ugotować na parze

.
Przecier z gotowanej wychodzi bardziej wodnisty niż z pieczonej, ale robi się go szybciej i taniej.

Z 1 kilograma dyni wychodzi mi ok. 700 g przecieru. Pewnie zależy to od rodzaju dyni i od tego ile płynu odparuje. 

W wielu przepisach przecier (puree) z dyni występuje jako składnik. Używa się go do zup, ciast, ciasteczek. Można też zastępować nim jajka w wypiekach drożdżowych (1 łyżka przecieru z dyni zamiast 1 jajka). Wychodzą przyjemnie żółte, ale jednak trochę inne w smaku.


Dynie są najróżniejsze, jedne smaczniejsze, drugie mniej. O ich gatunkach możecie poczytać u Bei. Ja potrafię rozróżnić hokkaido, butternut, makaronową  i... wiem, że taka o mocno pomarańczowym miąższu z zieloną skórką jest pyszna, ale sprzedawcy nie wiedzą, jak się nazywa, a ja nie jestem pewna, czy to buttercup czy acorn. Metodą prób i błędów dochodzę do tego, która jest smaczniejsza, a która mniej. Długa droga jeszcze przede mną :).

Bea już po raz czwarty zaprasza na jesienny Festiwal Dyni. Może się przyłączycie?





Przepis dołączam do akcji:

Domowy Wyrób

3 komentarze:

  1. piękkne zdjęcia. takie jesienne... jak Złota Polska Jesień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze robiłam przecier, ale nigdy nie umiałam sensownie o tym robieniu napisać. Za proste mi się wydawało, za mało ciekawe. A Ty potrafisz o najprostszej rzeczy napisać tak, że chce się czytać jeszcze i jeszcze, a nawet wracać do tego czytania. :)
    Mój przecier zawsze był mrożony w pudełkach po serkach homo, ale po zamrożeniu przekładałam do woreczków foliowych - tak można było ciasno upakować w zawsze za małej zamrażarce. Ze względu na rozmiar zamrażarki nie istnieje też u mnie ryzyko zapomnienia o jakimś produkcie. ;) Do słoiczków boję się wkładać, odkąd nawet przecier pomidorowy musiałam ratować mrożeniem, bo mi dziwnie zaczął zmieniać kolor. A robiłam wszystko jak moja mama, której się bez problemu przechowywał miesiącami. Dziw nad dziwy.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...