Smuteczek jesienny... Chłodno i plucha. Coraz bardziej korci, by odwiedzić psychoterapeutę. Kurcze, jak on się nazywał? E.Wedel? A może lepiej skonsultować się z nutellą? Albo z Milką się zbliżyć? Jest ich trochę: Lindt, Goplana, Wawel, Manufaktura Czekolady... Zachęcają, kuszą (wszak to się im opłaca). I wszystko fajnie. Tylko dupa rośnie i ktoś po nocy zwęża mi spodnie w pasie.
Smuteczek jesienny... Mózg woła: nakarm mnie i siebie. Zrób zapasy tłuszczu na zimę. Ciężkie czasy nadchodzą, trzeba przetrwać.
Smuteczek jesienny... No dobra, ten mózg ma trochę racji. Poza tym manipulant jeden obiecuje, że będzie fajnie, a ja nie zawsze potrafię mu się oprzeć. Ale potrafię go trochę oszukać. Gdy już popłaczę nad brakiem mojej silnej woli, ratuje mnie, że sięgnęłam po owsiany baton, a nie przemysłową słodycz. A że smuteczek jesienny, to wrzuciłam do niego rozpustną biało-kawową czekoladę (bardzo mi pasowała do suszonych moreli i włoskich orzechów).Ot, taki mały grzeszek.
Batony owsiane z suszonymi morelami, włoskimi orzechami i biało-kawową czekoladą
- 2 szklanki płatków owsianych (zwykłych, w wersji bezglutenowej z przekreślonym kłosem* )
- 1 szklanka pokrojonych na kawałki suszonych moreli
- 1 szklanka połamanych na kawałki włoskich orzechów
- 200 g czekolady biało-kawowej (może też być sama biała)
- 1/2 szklanki nasion słonecznika
- 1/2 szklanki pestek dyni
- 1/2 szklanki prosa (kaszy jaglanej)
- 1/2 szklanki ziarna sezamu
- 1 puszka mleka skondensowanego niesłodzonego
Piekarnik nagrzać do temperatury 130 stopni Celsjusza (z termoobiegiem, bez niego do 140).
Blachę (o wymiarach ok. 26x38cm) wyłożyć papierem do pieczenia.
Suche składniki wsypać do sporej miski i wymieszać.
Mleko
podgrzać do temperatury ok. 40 - 50 stopni. Ma być wyraźnie ciepłe, ale
nie ma się gotować. Temperatura nie jest tu kluczowa, odchylenia są
dopuszczalne.
Zalać mlekiem suche składniki i wymieszać. Przełożyć na blachę, wyrównać.
Piec
1 godzinę. Wyjąć, przełożyć do góry dnem na większą blachę, zdjąć
papier. Wstawić do piekarnika na 15 minut, żeby dosuszyć spód.
Studzić
na kratce. Po 15-20 minutach pokroić. Przechowywać w puszce do
tygodnia. Zazwyczaj wytrzymują dłużej, ale zdarzyło mi się, że zaczęły
pleśnieć w drugim tygodniu. Pewnie ich trochę nie dosuszyłam, aczkolwiek
w smaku i wyglądzie wszystko było ok.
*W wersji bezglutenowej trzeba koniecznie użyć płatków owsianych z przekreślonym kłosem (można dostać w sklepach ze zdrową żywnością). Owies oczywiście ma w sobie białko, ale spora część osób uczulonych na gluten, może je jeść. Z tego, co wiem, problemem są "zanieczyszczone" uprawy. Na szczęście nie jakąś chemią czy truciznami, ale zbożami: pszenicą, żytem czy jęczmieniem. Stąd też owies czy płatki z niego nie są uznawane za bezpieczne dla bezglutenowców. Można o tym poczytać na stronie o celiace.