Bo jesień przyszła. Coraz mniej złota, coraz bardziej przejmująco chłodna.
Bo coraz mniej słońca. Później wstaje, a i ciemno się robi coraz wcześniej.
Bo to wszystko sprawia, że przychodzi ochota na podjadanie. Żeby było cieplej, żeby nie ulec przemożnej chęci udania się do łóżka pod koc na krótkie kimanie, żeby poprawić sobie humor.
Mój organizm podpowiada: kup tę swoją ukochaną czekoladę, jesteś tego warta. Ot schowasz do szafki. Wcale nie musisz zjeść całej od razu. Ale przecież tego potrzebujesz. Spraw sobie odrobinę przyjemności. Oszukuje mnie, fsinia. Dobrze wiem, że jak schowam, to na krótko. A potem siądę z kubkiem herbaty i skrytożerczo ją pochłonę.
Mój rozum się za to mądrzy i gada: masz silną wolę, nie kupuj. Wiesz, że zjesz tę czekoladę za jednym zamachem i coraz bliżej ci będzie do pożegnania wszystkich twoich elegantszych ciuchów. Zostaną ci tylko ta okropna spódnica na gumkę i dres.
I co tu zrobić? Chciałoby się posłuchać obu, a tak nie da rady :(.
Już wiem. Zrobię sobie posypkę. Pełną jasnych, ciepłych kolorów. Smaczną i zdrową. To ją będę podjadać w momentach kryzysików, a nie myszkować po domu w poszukiwaniu byle czego słodkiego.
Ale ja jestem mądra!!! :D
Posypka morelowo - orzechowo - sezamowa
Posypka morelowo - orzechowo - sezamowa
składniki na ok. 1 słoik po dżemie (300 ml):
- 1/4 szklanki suszonych moreli (ok. 75 g)
- 1/4 szklanki siemienia lnianego (ok. 40 g) - użyłam złocistego, bo mi kolorem bardziej pasowało ;)
- 1/4 szklanki łuskanych orzechów włoskich
- 2 łyżki pestek dyni (ok. 20 g)
- 2 łyżki sezamu (ok. 20 g)
Wszystko wrzucić do malaksera i drobno zmiksować. Przechowywać w szczelnym pojemniku (puszce, słoiku).
Robiąc tę posypkę pracowicie ważyłam składniki i zapisywałam wyniki, żeby podać w przepisie. Niestety kartka mi się zapodziała :(. To co wydaje mi się, że pamiętam - wpisałam. Jak znajdę kartkę, to uzupełnię. Wtedy za wagowe ilości też będę ręczyć :).
Robiąc tę posypkę pracowicie ważyłam składniki i zapisywałam wyniki, żeby podać w przepisie. Niestety kartka mi się zapodziała :(. To co wydaje mi się, że pamiętam - wpisałam. Jak znajdę kartkę, to uzupełnię. Wtedy za wagowe ilości też będę ręczyć :).
Pamiętacie posypkę? Była inspiracją i stanowczo bardziej zasługiwała na miano posypki niż ta. Morelowo - orzechowo - sezamowa wyszła bardziej posklejana, trochę przypomina wyglądem crunchy. Może nie jest idealna. Ale jest smaczna (ukłon w stronę organizmu) i zdrowa (rozumowi to dobrze robi). Podjadana sama. Świetna z jogurtem (jadam na śniadanie). Z budyniem (i czekoladowym i waniliowym - mąż kusiciel zrobił. I co? I zjadłam z miłą chęcią - niestety). Przede wszystkim sycąca. Nie muszę jej zjeść dużo, żeby nie myszkować w poszukiwaniu sprzymierzeńców spódnicy na gumkę :).
Bardzo chciałam zdążyć dołączyć do Orzechowego Tygodnia. W tym roku może skromnie, ale udało się :).
Posypkę dodaję do jogurtu i mam sycące, zdrowe śniadanie pełne błonnika. Lubię je :).
Bardzo chciałam zdążyć dołączyć do Orzechowego Tygodnia. W tym roku może skromnie, ale udało się :).
Posypkę dodaję do jogurtu i mam sycące, zdrowe śniadanie pełne błonnika. Lubię je :).
czy to coś jak granola? bardzo mi się podoba i musi świetnie smakować : )Bardzo dziękuję za udział w zabawie: )Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńHm, sama nie wiem, może to taka granola. Chyba się gubię w tych wszystkich nazwach :). Posypka w jogurcie się rozpada, nie ma w niej zbitek widocznych na zdjęciach. Czy w granoli też ich nie ma?
OdpowiedzUsuńA co do zabawy - cała przyjemność po mojej stronie :)
Z jogurcikiem jak najbardziej albo do owsianki ooo to jest myśl, moją owsiankę świetnie by urozmaiciła :)
OdpowiedzUsuń