Będąc młodą studentką miałam koleżankę. Przesympatyczną. Żarty jej się co chwilę trzymały. Kiedyś na prima aprilis upiekła ciasteczka. Siedziała i zajadała ze smakiem. Obok niej druga, też z zadowoloną miną. Częstowały wszystkich, którzy mieli ochotę. Tylko, że miały dwa rodzaje ciasteczek: jedne pod ławką dla siebie, do drugich, tych którymi częstowały dodały pieprzu. I zdziwko. Gryzło się spodziewając się, że to smaczne ciasteczko, a tu... pieprz. Wcale nam to nie pasowało.
Smak z wiekiem się zmienia. Znaleziony dawno temu w "Kuchni" przepis na duńskie ciasteczka - pieprzowe orzechy od razu mnie zafascynował. Upiekłam i... to było to!
Zaskakujące. W pierwszym momemncie typowe słodkie, kruche. A za chwilę... smak pieprzu. Trochę ostry, ale nie pozostawiający wątpliwości: pieprz.
Używa się do nich najostrzejszej jego odmiany: białego. Mimo, że innych przypraw w nich też jest sporo, to pieprz jest dominujący, pozostałe tylko go podkreślają. Przynajmniej ja to tak czuję.
Pieprzowe orzechy - pebernødder
składniki (ostatnio wyszło mi 176 ciasteczek):
- 250 g miękkiego masła
- 250 g cukru
- 2 duże jajka (o temperaturze pokojowej)
- 600 g mąki + odrobinkę do podsypania
- 2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1 łyżeczka mielonego imbiru
- 1 łyżeczka mielonego cynamonu
- 1 łyżeczka mielonego białego pieprzu
- 1 łyżeczka mielonego kardamonu
Mąkę wymieszać z sodą i przyprawami.
Masło utrzeć z cukrem na puch (robię to mikserem). Stopniowo dodać jajka. Ucierając dodać partiami mąkę. Wyrobić elastyczne ciasto. Formować z niego wałeczki grubości parówki i kroić na kawałeczki (ok. 1- 1i1/2 cm). Toczyć z nich kuleczki. Układać z dwu- trzycentymetrowymi odstępami na blasze wyłożonej silikonem, papierem do pieczenia lub posmarowanej masłem i posypanej mąką. Piec 10 - 11 minut na złoty kolor. Studzić na kratce. Przechowywać w hermetycznym pojemniku (np. puszce).
Ciasto odrobinę się klei. Naprawdę niewiele. Jak toczy się wałki, to wymagają leciutkiego podsypania mąką. Surowe ciasteczka trzeba układać na zimnej blasze, bo inaczej będą przystawać.
Jesienna pogoda nie sprzyja. Ciągle chmurki i humorki. Potrzeba głasków i przytulasków. Smuteczek jesienny podpowiada: te ciasteczka są jak życie, najpierw słodko, a potem... pieprz. A kysz chandro! Najpierw słodko, a potem odrobina ostrości, pazura. Prawda, że od razu fajniej?
Bezbledne! Czasem dodaje pieprzu do pierniczkow i efekt jest bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńtakich ciasteczek to ja jeszcze nie upiekłam. i tym bardziej mam ochotę na pieprzną odmianę.
OdpowiedzUsuńCieszę się, ze dodałaś je do akcji - są oryginalne na pewno, chętnie wypróbuję.
OdpowiedzUsuńFajna akcja. Miałam w planach więcej przepisów, ale niestety się nie wyrobiłam. Chociaż z ciasteczkami zdążyłam. Wypróbuj, są inne niż zazwyczaj :)
UsuńNa pewno powtórzę akcję, mam nadzieję, że dodasz wtedy jeszcze więcej przepisów ;)
UsuńPiękne Ci wyszły:) Uwielbiam takie "pieprzne" klimaty;p
OdpowiedzUsuń