I co tu można napisać? Że musiałam zrobić coś szybko, bo impreza się już zaczęła? Wtedy są genialne: wrzucić składniki, zamieszać od niechcenia, przełożyć do foremek wyłożonych papierkami i upiec. Najgorsze te papierki i przekładanie ciasta. Z tego punku widzenia lepszy by był JEDEN WIELGACHNY MUFFIN. Tyle, że z punktu widzenia smaczności, to gorzej. No i nie byłyby to ciasteczka, tylko wielkie ciacho.
Jak się je robi w ostatniej chwili, to im służy. Świeżutkie są o niebo lepsze od tych, co troszkę poczekały. Przegryzanie im nic a nic nie leży.
Lubię je za bycie małymi - takimi na ząb. Za to, że prosto się je robi. Nie lubię, że nie można przygotować ich wcześniej i włożyć do puszki: niech czekają na gości. Nie ma ideałów. To świetnie: ideały wszakże są nudne :D.
Minimuffinki z cukrem dark muscovado
- 2 szklanki (500 ml) mąki pszennej (używam typu 550)
- 5 łyżek (75 ml) cukru
- 2 łyżki (30 ml, ok. 32 g) cukru z prawdziwą wanilią
- 1/2 łyżeczki (2,5 ml) proszku do pieczenia
- szczypta soli
- 3/4 szklanki mleka
- 2 jajka (najlepiej od kur z wolnego wybiegu)
- 120 g masła
- 1/2 szklanki rodzynek + wrzątek do ich zalania
- cukier dark muscovado do posypania (2-4 łyżki - tego nie zmierzyłam dokładnie - tak naprawdę: ile się sypnie)
- papilotki lub tłuszcz do wysmarowania formy
Piekarnik rozgrzać do 180 stopni Celsjusza (z termoobiegiem, jak go nie ma - do 190).
Rodzynki zalać wrzątkiem. Odstawić na co najmniej 5 minut.
Masło roztopić. Odstawić, by trochę przestygło.
Do sporej miski wsypać i wymieszać suche składniki: mąkę, cukier, cukier waniliowy, proszek do pieczenia i sól.
Do drugiej miski wlać mleko, wbić jaja - wymieszać. Dodać roztopione masło. Zamieszać.
Rodzynki odcedzić. Wsypać do miski z suchym - wymieszać. Wlać mleko z jajkami i masłem. Wymieszać zgrubnie. Nie powinno być suchej mąki, ale grudki jak najbardziej mogą się zdarzyć.
Nakładać do foremek do 3/4 wysokości. Posypać cukrem dark muskovado.
Całkiem sporo. Cukier się rozpuszcza i tworzy karmelową pyszność.
Piec ok. 25 minut. Patyczek włożony do środka muffinka powinien być suchy. Studzić na kratce. Od razu zjadać. Najlepiej ze smakiem ;).
Cukier dark muscovado jest w nich niezbędny. Bez niego będą zupełnie inne. Nadaje im pyszny, lekko karmelowy smak. Chyba zaskakujący, bo czasem podpytuję częstowanych, z czego są zrobione. Nikt nigdy jeszcze nie zgadł ;). Niekiedy wymieniany jest miód, ale zazwyczaj ludzie się poddają i czekają na moje wyjaśnienia.
Piekłam je też w standardowej muffinowej wielkości (z podanych proporcji wychodzi 12) - nie były takie smaczne, jak te małe. Choć też niczego sobie...
Post dodaję do akcji:
jakie maluszki! urocze.
OdpowiedzUsuńi pyszne, co najważniejsze.
boskie są! ja mam niestety tylko foremkę do zwykłej wielkości muffinków, może coś włożyć do środka, żeby były fajniejsze? Bo w tych maleńkich nic zego nie trzeba ulepszać, są doskonałe :) dzięki za udział w mojej akcji :)
OdpowiedzUsuńChyba niestety nie da się foremki do minimuffinków zastąpić taką zwykłą.Są za to jednorazowe papilotki podobno zdające egzamin bez foremki (czyli trzeba je ułożyć na blasze, nałożyć do nich ciasto i się nie rozjadą i nic z nich nie wyleci). Na pewno do dużych muffinów, czy do małych to nie wiem.Mając je nie trzeba mieć foremki ;).
UsuńCukier dark muscovado bardzo lubię. Za jego smak, kolor, nawet za konsystencję, która zupełnie nie przypomina zwykłego cukru. Twoja akcja bardzo mi podpasowała. Dzięki :).
lepsze niz zhr
OdpowiedzUsuń