Piękna pogoda, mili znajomi: wybraliśmy się na spływ kajakowy. Króciutki. Tak żeby pozostał niedosyt i chęć na powtórkę.
Było pięknie. Słońce prześwitywało przez drzewa, rzeka lśniła.
Mereczanka. Merkys. Wcale nie taka mała. Szeroka, ale chyba niespecjalnie głęboka. Na szczęście żaden kajak się nie wywalił i nie musieliśmy sprawdzać ;). Rzeka spokojnie przetaczała swoje wody. Nie wymagała od nas zbytniego wysiłku przy wiosłowaniu...
Niektórzy machali i machali.
Inni zaś oddawali się cudownemu nicnierobieniu ;).
Inni zaś oddawali się cudownemu nicnierobieniu ;).
Nawet takie nicnierobienie nad wodą wzmaga apetyt. Jakże było miło, gdy okazało się, że w kajaku jest puszka. Może niepiękna, może nie pierwszej młodości, może obiecująca napisami na sobie co innego, niż było w środku...
Nic to, zawartość była kusząca:
Batony owsiane na mleku kokosowym
składniki:
- 1 puszka (400 ml) mleka kokosowego
- 2 szklanki płatków owsianych (zwykłych)
- 1 tabliczka (100 g) gorzkiej czekolady połamanej na kawałki (mniej więcej 0,5 cmx0,5 cm)
- 1 szklanka suszonych wiśni
- 1/2 szklanki prosa (kaszy jaglanej)
- 1/2 szklanki pestek dyni
- 1/2 szklanki nerkowców - raczej połamanych niż całych
W misce wymieszać wszystkie suche składniki. Mleko podgrzać, żeby było wyraźnie ciepłe. Wlać do miski. Dobrze wymieszać.
Przełożyć do formy, równomiernie rozłożyć lekko przyciskając.
Piec przez godzinę. Następnie wyjąć, przykryć większą blachą, odwrócić do góry nogami i zdjąć papier. Trzeba to robić ostrożnie, bo lubi się rozpadać. Włożyć ponownie do piekarnika. Piec jeszcze ok. 1/2 godziny. Wyjąć, gdy zaczną się pokazywać takie rysy - pęknięcia (w sumie pewnie niekoniecznie, niedopieczenie nie jest tragiczne: nie powstanie zakalec, wszystkie składniki są jadalne na surowo, najgorsze co może się stać, to że będzie się bardziej rozpadać). Studzić na kratce. Potem pokroić (trudniejsze) lub połamać.
Jak widać nie są to klasyczne batony, przynajmniej w kształcie. Mi wychodziły bardziej wilgotne niż te z mleka krowiego skondensowanego. Nie są bardzo eleganckie, ale za to pyszne. Testowałam je na znajomych - wszystkim bardzo smakowały.
Można dać więcej czekolady (150 g) - też wyjdą. Może nawet są smaczniejsze ;).
Cukru jest w nich niewiele. Tyle co w
suszonych owocach i czekoladzie. W sumie można użyć taką 90% - wtedy
jego ilość jest w niej pomijalna.
Przepis
powstał, bo zostałam sprowokowana przez Kucharkę Zen. Marzyły się
jej słodycze bez dodatku mleka krowiego, jajek i cukru. Smaczne podgryzacze.
Samą zaciekawiło mnie, czy można tak przekształcić przepis na batony,
by było pysznie, by był spełniony powyższy warunek i czy sprawdzi się w
tym wypadku mleko kokosowe zamiast mleka skondensowanego.
Mleko kokosowe - to smak kokosu. Banał. Myślałam, że będzie decydujący. Kombinowałam, co do niego pasuje.
Czekolada. Gorzka najlepiej. Jeśli ktoś nie jest na nią uczulony, to wcale nie jest niepożądana w zdrowych batonach. Wręcz odwrotnie. Bingo. Pierwszy składnik już miałam.
Czekolada to tort z wiśniami i z nią. Pyszny. Klasyka.
Wiśnie
i kokos? Fajne. Drugi składnik też już był. Trochę problematyczny.
Moje suszone wiśnie mają w sobie cukier. Nie potrafię ususzyć pełnych
soku owoców wcześniej ich nie kandyzując. Kupuje się chyba też konserwowane najpierw w cukrze, potem
suszone. W tych batonach grają pysznie. Można je zastąpić wprawdzie
suszoną żurawiną (chyba tylko wtedy, gdy wiśni ani widu ani słychu) lub
rodzynkami chilijskimi. Można pokombinować z pokrojonymi, suszonymi daktylami. No tak, ale to nie do końca to samo.
Takie batony świetnie nadają się też na śniadanie. Z kubkiem kawy - pychoty. Zamiast owsianki ;). Nad porannie zamgloną rzeką...
Smak kokosu jest ledwo wyczuwalny. Wcale nie przytłacza. Z powodzeniem batony można robić na mleku kokosowym. Może tylko bardziej się kruszą niż te na mleku skondensowanym i coś niecoś od nich odpada. Mi to nie przeszkadza - wyjadam resztki łyżeczką albo mieszam z jogurtem :).
Przepis dołączam do akcji:
Istnieją płatki owsiane bezglutenowe. Można je dostać w sklepach ze zdrową żywnością. Niestety owies produkowany w Polsce jest zanieczyszczony innymi zbożami i w takich kupowanych w zwykłych sklepach gluten może się znaleźć :(.
Zdjęcie lśniącej rzeki zrobił szkrab poddający się nicnierobieniu na kolejnym...
przeapetyczna propozycja : )
OdpowiedzUsuńJesteś wielka! Naprawdę niebezpiecznie zbliżamy się do spełnienia moich marzeń ;))) Wiesz, że to jest chyba pierwszy przepis na batony, który mam autentyczną ochotę lecieć i od razu robić? Bo ta kasza jaglana i to mleko kokosowe... I czekolada i wiśnie...
OdpowiedzUsuńTylko po co te płatki owsiane? :) Mam nadzieję, że Ci te batony zasmakują, gdy już je zrobisz. Bardzo bym chciała :)
UsuńKaszę jaglaną surową? Pytam bo dalej piszesz, że wszystkie składniki są jadalne bez pieczenia....
OdpowiedzUsuńZamiast pestek dyni pewnie mogę dać słonecznika (jakoś nie przepadam za pestkami dyni w batonikach)...
Kasza jaglana jak najbardziej surowa. Napisałam, że wszystkie składniki są jadalne bez pieczenia - bardziej mi chodziło pewnie o to, że nie szkodzą na surowo. Jadam od lat upieczone,chrupiące kuleczki prosa w batonikach i nigdy mi (ani innym) nie zaszkodziły.
UsuńSpokojnie można zamienić pestki dyni na pestki słonecznika. W ogóle można potraktować przepis raczej jako natchnienie i sporo pozamieniać. Inne płatki, inne bakalie, inne ziarna - co kto lubi. Na blogu są jakieś zestawienia składników, ale często jest tak, że zaglądam do szafki, sprawdzam, co w niej mam i mieszam a potem piekę. Nigdy nie było niesmaczne :).