Brzuchy pasibrzuchy nam rosną. Pawłowa, ciasto, ciasteczka, tort. Truskawki z bitą śmietaną (ograniczamy się i staramy jeść bez śmietany i bez cukru ;)). Czas to przerwać. Tyle, że brzuchowi pasibrzuchowi, a właściwie mózgowi wcale się to nie uśmiecha. No bo jak to? Nie będzie tego łatwego cukru, który mu uaktywnia ośrodek przyjemności? Takiego łatwego podgryzania? Cóż trzeba go oszukać. Tak troszeczkę. Podsunąć mu jakąś dobrótkę, podgryzacza, który tak bardzo nie szkodzi. Przez żołądek do serca :).
Batony piekę natchniona przepisem Nigelli Lawson. Lata temu się na niego natknęłam, zainspirował mnie. Zmieniam w nim składniki, trochę mieszam. Niezmienne są płatki owsiane, zdrowy wypełniacz.
Nigelli można zazdrościć, prawda? Ma swój program telewizyjny. Świetnie sprzedające się książki. Sukces. Finansowy również. No i wspaniałego bogatego męża. Ta to jest szczęściarą! Ups, a tu jakaś rysa. Paparazzi zrobili zdjęcia sugerujące, że jest ofiarą. Przemocy. Domowej. Nieee, to niemożliwe. Prawda? Ile wspaniałych kobiet myśli, że ci, którzy stają się takimi ofiarami są głupi? Sami sobie winni? No bo przecież to niemożliwe, żeby samodzielna kobieta sukcesu... Świetnie wiemy, co powinna zrobić, prawda?
Przemoc domowa mnie nie dotyczy. Teraz. Ale już nie myślę, że nie mogłaby. Znam uczucie, jakie ogarnia, gdy coś takiego się dzieje. I wiem, że wyzwolenie się z toksycznego związku wcale nie jest łatwe. Z drugiej strony wcale nie jest łatwo pomóc. Bo co, zmusić do odejścia? Wiedzieć lepiej, co jest dla kogoś dobre? Wcale nie zawsze jest to najlepsze rozwiązanie...
Jej, jak ja nie lubię, że coś takiego się dzieje. I sami sobie to robimy. Foch. Idę lepiej upiec te batony. I spróbuję nie warczeć na bliskich, nawet gdy zmęczenie, hormony itp. sprawiają, że tylko na to mam ochotę. Bo to, że są czasami denerwujący, wcale nie oznacza, że mam prawo się na nich wyżywać (ani że oni na mnie, nawet jak robię jakieś głupoty). Znajdę sobie jakieś inne ujście złości. Na przykład poskaczę na trampolinie ;).
Batony owsiane z suszonymi wiśniami i czekoladą i...
- 2,5 szklanki płatków owsianych zwykłych
- 1 szklanka (150 g) suszonych wiśni
- 1 tabliczka (100 g) czekolady o zawartości kakao 70% połamanej na małe kawałki
- 0,5 szklanki ziaren słonecznika
- 0,5 szklanki pestek dyni
- 0,5 szklanki prosa (kaszy jaglanej)
- 0,5 szklanki białego maku (można zastąpić grubo posiekanymi migdałami)
- 1 puszka (411 g) mleka skondensowanego niesłodzonego
Piekarnik nagrzać do temperatury 130 stopni Celsjusza (z termoobiegiem, bez niego do 140).
Blachę (o wymiarach ok. 26x38cm) wyłożyć papierem do pieczenia.
Suche składniki wsypać do sporej miski i wymieszać.
Mleko podgrzać do temperatury ok. 40 - 50 stopni. Ma być wyraźnie
ciepłe, ale nie ma się gotować. Temperatura nie jest tu kluczowa,
odchylenia są dopuszczalne.
Zalać mlekiem suche składniki i wymieszać. Przełożyć na blachę, wyrównać.
Piec 1 godzinę. Wyjąć, przełożyć do góry dnem na większą blachę, zdjąć
papier. Wstawić do piekarnika na 15 minut, żeby dosuszyć spód.
Studzić na kratce. Po 15-20 minutach pokroić. Przechowywać w puszce do
tygodnia. Zazwyczaj wytrzymują dłużej, ale zdarzyło mi się, że zaczęły
pleśnieć w drugim tygodniu. Pewnie ich trochę nie dosuszyłam, aczkolwiek
w smaku i wyglądzie wszystko było ok. Moja szklanka ma objętość 250 ml.
Podobne batony już były. I zapewne będą jeszcze pojawiały się na blogu. Bo uważam, że są smaczne, zdrowe, godne przypominania i robienia. A jeśli są dla Was za mało słodkie, to możecie je zrobić na słodzonym mleku skondensowanym albo dodać parę łyżek miodu. Też będą pyszne.
pyszności!
OdpowiedzUsuńsame pyszności :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiści pyszności. Na śniadanie do kawy - bajka :).
OdpowiedzUsuńbardzo kuszące :) musimy spróbować jako pasibrzuchy ;D pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńFajnie być pasibrzuchem :). Spróbujcie koniecznie, fajne są. Mam nadzieję, że się Wam spodobają.
Usuń