Skojarzenia, asocjacje. Jedne biegną za drugimi. Łosoś z grilla kojarzy mi się z czerwcową Łebą. Wakacjami nie będącymi do końca odpoczynkiem. Czasem trudnym dla mnie. I pewnie dla tych, z którymi te wakacje spędzałam. Oczekiwaniem, co będzie. Z nadzieją, że to moje życie da się poskładać na nowo, że dam radę, mimo, że właśnie nastąpiła niepiękna katastrofa.
Czerwcowa Łeba była... stosunkowo pusta. Dopiero przygotowywała się na najazd letników. Jeszcze leniwie się rozkręcała w oczekiwaniu na sezon. Na plaży dało się wcisnąć szpilkę, co więcej bez problemu można było znaleźć miejsce i sąsiedzi nie zaglądali do naszego grajdołka. Było całkiem, całkiem, choć trochę smutno.
Nie byłam później w Łebie. Nie wiem nawet, czy knajpa (na szczęście już otwarta, a nie dopiero przygotowująca się do sezonu) w której jadałam pysznego łososia z grilla jeszcze istnieje. Jakoś nie przyszło mi wtedy do głowy, że można samemu pobawić się w odtwarzanie smaków. Nie wpadłam też na to, że można spróbować zapytać o przepis kucharza. Choć wątpię, czy by zdradził, czym tak genialnie łososia doprawiał.
Minęło wiele lat. Smutek czerwcowej Łeby się zatarł i te wakacje wspominam coraz milej. Wszak byłam piękna i młoda, a co najważniejsze miałam nadzieję, że jeszcze będzie wspaniale. Łosoś nadal żyje w moich wspomnieniach. Nie, nie udało mi się go odtworzyć. Przez tyle lat nie da się zapamiętać smaku. Ten, którego robię, z tamtym ma tylko wspólny koperek i gruboziarnistą musztardę. I jeszcze to, że jest przepyszny ;).
Łosoś z grilla
- kawałek łososia o wadze ok. 600 g (najlepiej 4 dzwonka, ale może być też filet ze skórą)
- marynata:
- 1,5 łyżeczki octu z białego wina
- 1,5 łyżeczki wody
- 3 łyżeczki musztardy francuskiej z całymi ziarenkami gorczycy
- 0,5 łyżeczki sosu worcestershire
- 1/3 łyżeczki soli
- 0,5 łyżeczki syropu z agawy lub miodu (wielokwiatowego lub z lipy)
- 3 łyżeczki oleju
- 3 łyżki posiekanego świeżego koperku
Czasu grillowania niestety nie potrafię jednoznacznie określić. Zależy on od tego, jak mocno rozpalony jest grill. Lubię uzbroić się w cierpliwość i dać rybie powoli dojść na nie bardzo gorącym grillu. Wychodzi wtedy soczysta i pełna smaku.
Dużo lepiej na grillu sprawdzają się dzwonka. Nie rozpadają się przy przewracaniu i w rezultacie na talerzu wyglądają bardziej atrakcyjnie. Nie wiem w sumie dlaczego łatwiej dostępny jest filet. Grilluję go w całości (na porcje dzielę już gotowy), kładę go najpierw skórą do dołu, zżymam się, że przy przewracaniu mi się lekko rozpada, za to przy jedzeniu mniej jest zabawy z ośćmi. Może nie wygląda do końca jak z topowej restauracji, ale smakuje wybornie. Na przykład z michą sałaty z ziołami i truskawkami w sosie z octu balsamicznego. Pycha.
Czasami pada deszcz. Spacer w kaloszach i pod parasolem - tak. Rozpalanie grilla - jednak nie. Taki łosoś świetnie też wychodzi smażony na patelni grillowej.
Kupuję łososia norweskiego. Bo smaczny, bo łatwo go dostać, bo mimo, że dziki łosoś może i zdrowszy, to norweski też zdrowy i go lubię. A Norwegia (i w ogóle Skandynawia) dobrze mi się kojarzy. Może już czas się tam wybrać i sprawdzić, czy rzeczywiście jest fajna? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz