Nie trzeba mieć fury żółtek i kieliszków spirytusu, żeby je zrobić. Wystarczy jajko i ocet. Mimo tego są takie, jakie faworki powinny być: cienkie, kruche i pyszne.
Kryzysowe faworki.
Karnawał - to smażę. Trochę przeraża mnie przepis klasyczny, który wymaga dobrego bicia. Jakoś nie ma we mnie w tej chwili tyle agresji, by tłuc w ciasto ;). I na razie podchodzę do niego z dużą dozą nieśmiałości ;). Chyba się nie skuszę.
Faworków kupnych nie lubię. Nie trafiłam jeszcze w cukierni na takie, które by mi odpowiadały. Cienkie, kruche, finezyjne.
Pamiętacie czasy, kiedy w sklepach był ocet, olej i mąka?
Kryzysowe faworki.
Karnawał - to smażę. Trochę przeraża mnie przepis klasyczny, który wymaga dobrego bicia. Jakoś nie ma we mnie w tej chwili tyle agresji, by tłuc w ciasto ;). I na razie podchodzę do niego z dużą dozą nieśmiałości ;). Chyba się nie skuszę.
Faworków kupnych nie lubię. Nie trafiłam jeszcze w cukierni na takie, które by mi odpowiadały. Cienkie, kruche, finezyjne.
Pamiętacie czasy, kiedy w sklepach był ocet, olej i mąka?
Do faworków oprócz octu, oleju i mąki potrzebne są jajka - te można było dostać w prywatnych warzywniakach. Drogo, ale dużo ich nie trzeba.
I cukier. Tu było prosto. Nie za bardzo, bo u nas w domu trzeba go było oszczędzać - jakoś wychodził ;), ale na kartki udawało się kupić. Wprawdzie krążył dowcip, że mają je wycofać i dawać dwa buraki cukrowe i instrukcję obsługi, ale na szczęście domowych cukrowni nie trzeba było otwierać.
Śmietana - od biedy od baby.
Smalec - ten z kolei można było zastąpić olejem.
Jeszcze kawałek jabłka i można smażyć.
Śmietana - od biedy od baby.
Smalec - ten z kolei można było zastąpić olejem.
Jeszcze kawałek jabłka i można smażyć.
To jest przepis zachowany przeze mnie z tamtych czasów.
Wtedy robiła je babcia, potem mama. Teraz ja.
Faworki wychodzą pyszne. Perfekcyjne. Jest tylko jeden warunek. Trzeba je naprawdę cienko rozwałkować. Gdy ciasto jest za grube, stają się kwaskowate, a to do nich nie pasuje.
Wtedy robiła je babcia, potem mama. Teraz ja.
Faworki wychodzą pyszne. Perfekcyjne. Jest tylko jeden warunek. Trzeba je naprawdę cienko rozwałkować. Gdy ciasto jest za grube, stają się kwaskowate, a to do nich nie pasuje.
Słońce powinno przez nie prześwitywać. Jak widać nie jestem perfekcyjną rozwałkowywaczką ;) , gdzieś mi się zagięło i jest ciut grubiej. To trochę przeszkadza, ale tylko ciut, a przy jedzeniu jest niezauważalne. Nie trzeba też wałkować idealnych prostokątów. No chyba, że ktoś chce mieć każdy faworek tej samej wielkości :D.
Faworki
Składniki na talerz faworków:
- 1 jajko
- 1 łyżka oleju
- 1 łyżka octu
- 1 łyżka śmietany (u mnie 18% )
- 1 łyżeczka cukru
- 1 i 1/4 szklanka mąki + do podsypywania
- 2 kostki (1/2 kg) smalcu do smażenia - można zastąpić olejem
- ew. jabłko pokrojone w ósemki i pozbawione gniazd nasiennych
- cukier puder do posypania
Wymieszać jajko, olej, ocet, śmietanę i cukier. Dodać mąkę. Wyrobić lekkie ciasto. Jeśli jest za rzadkie, dodać mąki. Ma mieć mniej więcej konsystencję ciasta na pierogi. Rozwałkować bardzo cienko ew. podsypując mąką. Robię to partiami, a czekające ciasto przykrywam ściereczką lub wkładam do torebki foliowej, żeby nie wysychało.
Rozwałkowane ponakłuwać widelcami.
Pociąć radełkiem na wąskie prostokąty. W środku każdego zrobić pionowe nacięcie na środku.
Brać każdy prostokąt, lekko go wzdłuż naciągnąć, jeden koniec przełożyć przez nacięcie na środku .
Uformować faworki.
Układać je na tacy wyłożonej ściereczką. Nią też przykrywać, żeby nie wysychały.
Jak już wszystkie są zrobione, na sporej patelni rozgrzać smalec. Włożyć kawałek jabłka - zapobiega paleniu się tłuszczu. Jak już sczernieje, trzeba je wymieniać. Podobną rolę pełni surowy ziemniak, jeśli ktoś woli.
Wkładać faworki na rozgrzany tłuszcz. Smażyć na złoto, po chwili przekręcając na drugą stronę. W tym momencie bardzo przydatne są dwa widelce. Osączać na ręczniku papierowym.
Układać warstwami na talerzu, każdą posypując przez sitko cukrem pudrem.
Porcje ciasta do rozwałkowania parę razy trzepnęłam o stolnicę. Rzeczywiście wpłynęło to pozytywnie na jego konsystencję. A rzucanie kulką w stół jest całkiem przyjemne ;).
To ciasto można zrobić wcześniej w większej ilości i zamrozić. Po rozmrożeniu robić faworki. Może nawet jest łatwiejsze w obróbce.
Zazwyczaj faworki smażyłam na Tłusty Czwartek. Dodaję je do akcji:
ale cieniutko rozwałkowane ciasto!!! pyszności
OdpowiedzUsuńStarałam się ;)
Usuńwspaniałe :) chyba w weekend tez będę smażyć
UsuńPiękne, ja też jak robię, to nie rozbijam, nie wybijam ciasta, a zawsze wychodzą pyszne i znikają w ekspresowym tempie;)
OdpowiedzUsuńładne zdjęcia ;]
OdpowiedzUsuńpyszne faworki. ale wolę nazwę chruściki.
tak jakoś... przyjaźniej xd
Pewnie u Ciebie w domu mówiło się chruściki, prawda? U mnie faworki, dlatego i ja je tak nazywam. Choć przyznam, że chruściki brzmią może nawet przyjaźniej ;).
UsuńAle super cienkie! Och muszę wypróbować koniecznie:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam faworki!!! U mnie w domu mówi się: rozwałkować tak, żeby słoje na stolnicy było widać :D Przy smażeniu używam ziemniaka, a do obracania i wyciągania drewnianych pałeczek ;)
OdpowiedzUsuń