Babcie (nie tylko) mają to do siebie, że wyrażają miłość karmiąc. Pewnie nie wszystkie tak mają, ale sporo z nich. Gotują, kupują, podtykają, tak jak umieją. Nauczyć je, że dziecko naprawdę zyska, gdy nie zostanie nauczone jeść po każdym obiadku deserku, to trudność. Nauczyć, że dziecko jest alergiczne i naprawdę nie może jeść tych wszystkich dobrych, zdrowych rzeczy, które się dzieciom daje - to czasem graniczy z cudem. Trochę generalizuję. Jest wiele mądrych osób, które to rozumieją, ale zakodowana u nas kulturowo ważność karmienia też jest potrzebna. Możemy się z niej podśmiewać, usiłować zdeprecjonować, ale myślę, że lepiej ją przekuć w mądre, zdrowe dawanie jedzenia. Skoro wielu osobom jest to potrzebne, to czemu nie?
Tylko czasami można się poczuć zagubionym, gdy doświadczenia wyniesione z domu nic nie dają. Sprawdzone przepisy trzeba odłożyć do lamusa, bo nie można użyć większości produktów, których wymagają. I co wtedy? Nadchodzi czas szukania, szperania, uczenia się. Tak naprawdę alergie i nietolerancje pokarmowe to nie koniec świata.
Można nie jeść mnóstwa rzeczy i jeść smacznie i w sposób urozmaicony.
Tylko niestety trzeba się nauczyć gotować w sposób wykluczający to,
czego nie wolno i znaleźć na to czas (dostępność gotowego jedzenia dla
osób alergicznych to kolejny temat i chyba nie mam ochoty w tej chwili
smędzić).
Pewnie najtrudniej jest ze słodyczami. Wiem, niezdrowe.
Ale się chce, ale zbliżają się święta. To czas, gdy na coś fajnego
można sobie pozwolić. Gdy pójdziemy do babci, to ta się zapłacze, że
wnusio nie zje, nawet nie spróbuje własnoręcznie przez nią zrobionego
makowca upieczonego z przepisu prababci. Zmienianie przepisu,
dostosowywanie proporcji, tak żeby nie było: mleka, miodu, jajek itp. i
żeby był dobry, nie jest łatwe. Wymaga prób.
Pewnie lepiej nie
wyważać otwartych drzwi. W "100 smakołykach dla alergików" jest i
makowiec i wiele innych wspaniałych rzeczy. Warto mieć tę książkę, by
czasami zaszaleć słodyczowo. Może warto ją kupić babci pod choinkę, by nie podtykała uczulonym maluchom tego, czego nie mogą
jeść, a mogła swoją potrzebę dogadzania zaspokoić.
Szczególnie, że
jest tam sporo całkiem fajnych przepisów, które mnie kuszą by je wykonać.
Sprawdzonych, te co robiłam, wyszły. A jak nie musimy nie jeść jajek,
mleka, masła, miodu, czekolady itp., to zawsze można zastępniki zastąpić
;).
"100 smakołyków dla alergika" napisała Patrycja Wnorowska, która od lat zmaga się z ograniczeniami wynikającymi z alergii. Kusiło mnie, żeby napisać, że zupełnie tak jak ja (to zmaganie), ale jednak nie do końca. Dużo bardziej i dużo więcej wie. Prowadzi blog Smakołyki alergika, z którego dowiedziałam się naprawdę sporo rzeczy o alergii. Może tam zajrzycie?
Dziękuję, Kasiu :-*
OdpowiedzUsuńProszę bardzo, tylko to nic wielkiego ;). Książka fajna, to o niej napisałam. Z miłą chęcią.
Usuń