Najpierw przychodzi do nas baba z jajami i kupujemy. Kurna, wróć. Nigdy w życiu nie przyszła do mnie baba z jajami, ani z cielęciną, ani z niczym innym jadalnym...
To jednak inaczej. Trzeba się pofatygować i znaleźć babę z jajkami. Albo faceta. Wszystko jedno. Byleby sprzedali nam jajka od kur szczęśliwych. No bo jak inaczej? Jeszcze nie daj Boże okaże się, że od smutnych, a alkoholizować się na smutno - niedobrze...
Potem trzeba się udać już do zwykłego sklepu, dobrze by było, żeby ze stoiskiem monopolowym (bo po co do dwóch chodzić?) i nabyć resztę.
I dobrze mieć mikser, który ukręci za nas kogiel-mogiel do białości. Bo inaczej należy lenia uśpić, wygonić, dać mu wolne, cokolwiek. Ja mikser mam. Co więcej taki, co kręci, a ja się gapię. Robię z leniem, dobrze mi.
Kolejna trudność, to butelki z dużym otworem. Albo może część jednak do słoika wsadzić? Wprawdzie mniej elegancko, ale człowiek nie zdenerwuje się usiłując nalać, jak zgęstnieje. Alkoholizować się w nerwie - też niedobrze...
Ukręcić, przelać, odstawić na trochę (tak 2-4 dni, bez przesady, ale może stać też dłużej). Nie zapomnieć próbować w trakcie. Inaczej nie uchodzi. Wprawdzie teraz jedzie spirytem, ale co tam. Jeszcze jedna łyżeczka i jeszcze... Smak trzeba dobrze wyczuć. To jeszcze jedna i jeszcze raz. Kurna, chyba się upiłam... ;)
Ajerkoniak
składniki:
- 8 dużych żółtek
- 8 łyżek cukru pudru
- 1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią
- 200 ml spirytusu 96 %
- puszka skondensowanego mleka niesłodzonego (ok. 400 g)
Spiryt zabija salmonellę i inne dziady, nie?
Przepis Balbie z forum, które kiedyś było rewelacyjne, a teraz praktycznie nie istnieje...
Ajerkoniak w tym roku rozdaję w prezencie. Tylko wybranym :)
rozbawionam bardzo:)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo :)
UsuńO matko jedyna :) . Kradnę TwóJ przepis żeby mieć taki humorek :). Zobaczymy czy mój ajerkoniaczek wyjdzie lepszy od tatusiowego
OdpowiedzUsuń