wtorek, 4 września 2012

Wrześniowa zupa pomidorowa.

Uwielbiam ten czas, gdy stragany na targu uginają się od kolorowych, pachnących warzyw. Gdy pojawiają się producenci z tym, co rośnie u nich na polu. Nie znoszę kupować jarzyn w supermarketach i dyskontach. Nie przemawia do mnie czyściutka, niepsująca się , czasem w dodatku zagraniczna marchewka. Wolę lokalną, nawet zapiaszczoną. Taką, która mi długo nie poleży, bo zacznie się psuć. Swoją drogą ciekawe dlaczego jedna jest taka odporna, a druga nie, prawda?
Nie lubię też sklepów ze "zdrową żywnością". Nie wiem do końca dlaczego, ale mam w nich wrażenie, że ktoś usiłuje zrobić mnie w konia dużą marżą. Co ciekawe na targ jeżdżę wcale nie dlatego, że tam jest taniej (bo nie zawsze jest).
Lubię na nim moją Panią od malin, która pojawia się sezonowo i ma córki w podobnym wieku co ja. Zawsze wybiera mi te "ładniejsze" owoce, rosnące w "lepszym" miejscu. Prawdę mówiąc nie widzę różnicy - wszystkie rzeczy są u niej są pyszne, ale mile mnie to łechce.
 Po ogórki kiszone do Państwa ogórkowych jeżdżę specjalnie i stoję bez szemrania w kolejce, o ile taka jest. Mimo że obok można dostać bez niej i może nawet taniej - nie sprawdzam. Przestałam już je kisić - moje nigdy nie wychodzą tak dobre, jak ich. Podejrzewam, że po prostu rosną u nich, a Państwo ogórkowi wpływają na ich smak jeszcze na etapie produkcji. Swoją drogą to fenomen, że można sprzedawać tylko kiszoną kapustę i takież ogórki i mieć grono swoich stałych klientów.
No i jeszcze Pan Ziółko. Najbardziej lubię go późnym latem i jesienią. Kupuję u niego oczami, a potem muszę w domu przerabiać i przerabiać, bo zawsze za dużo rzeczy mnie skusi. Przecież nie pozwolę, żeby się zepsuły ;). U Pana Ziółko wszystko ma inny smak i zapach. Banalna rukola pokazuje swój pazur. Nie to, co taka supermarketowa. A poza tym jest jeszcze tyle pysznych rzeczy... Ech.
Pachnące pomidorem pomidory też ;). I nic to, że może czasem nie wyglądają idealnie. Może gdzieś na skórce mają jakąś plamkę. Za to jak smakują! Kupuję do jedzenia, kupuję też takie na zupę. Będzie smacznie!


Zupa pomidorowa
składniki: 
  • 1 kg pomidorów
  • 2 cebule
  • 3 - 4 ząbki czosnku
  • 1/8 papryki
  • 2 łyżki oleju
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 l bulionu
Cebulę i czosnek obrać i posiekać. Zeszklić na oleju. Paprykę pokroić na kawałki, dodać do cebuli i też przesmażyć. Garnek na chwilę odstawić z ognia.
Pomidory umyć. Naciąć delikatnie nożem skórkę (robię zazwyczaj krzyż  o ramionach o długości ok. 2 cm po drugiej stronie pomidora niż ogonek), włożyć do miski  i zalać wrzątkiem. Zostawić na chwilę (ok. 1 - 2 minuty). Wyjąć i obrać ze skórki. Przekroić na pół, wyciąć ogonek, resztę pokroić na kawałki. Wrzucić do cebuli. Posolić. Gotować pod przykryciem 20 minut. Trochę przestudzić i zmiksować. Zalać bulionem. Zagotować. Gotowe. 

Zupa jest gęsta, taki krem właściwie. Można jeść ją samą. Można z makaronem lub ryżem. Większość mojej rodziny woli niezabielaną, ale też pyszna jest z łyżeczką śmietany rozmieszaną z nią na talerzu. 
Nie przeszkadzają mi pestki z pomidorów. Właściwie ich w niej nie znajduję. Jednak, gdy komuś bardzo przeszkadzają, to można zupę po zmiksowaniu przetrzeć przez sitko. Gdy mam bardzo roklapciałe pomidory, to nie obieram ich ze skórki, tylko kroję i dorzucam do cebuli. Potem całość po zmiksowaniu wymaga przetarcia przez sitko.Choć przyznam, że specjalnie tego przecierania nie lubię. Wydaje mi się czynnością żmudną.
Dodatek niewielkiej ilości papryki odrobinkę zmienia smak. Za to jak!  Wg. mnie fajnie. Jednak bez niej zupa też jest pyszna.
Bulion może być warzywny - takiego najczęściej używam. Może być też drobiowy.


A zupy już nie ma. Zjedzona. Może jeszcze w kątku wyliżę talerz, jak nikt nie będzie patrzył...

5 komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...