Nowy konkurs. Pewnie ma promować zdrowe żywienie: 5 posiłków dziennie zamiast 3. Jedz częściej, ale mniej. Tylko... jak do tego ma się Inpost? Jest to dla mnie zagadką. Inpost przynosi mi listy. Ostanio nawet znajduje mój adres (a to niełatwe, przyznaję). Teraz promuje paczkomaty. Cóż, może sprowokuje mnie do zainteresownia się jego ofertą? Swoją drogą ciekawy pomysł: promować paczkomaty na blogach kulinarnych. Czyżby były już tak opiniotwórcze?
Pięć posiłków dziennie. Bajka, ideał. W sumie możliwy przy wcale nie tak dużym nakładzie pracy. To dlaczego go nie zawsze realizuję?
Moja zaganiana znajoma usiłująca zdrowo żywić rodzinę, a wcale nie będąca fascynatką kucharzenia twierdzi, że z jej punktu widzenia idealne by było, gdybym podała na blogu parę zestawów obiadowych. Zestaw na tydzień na przykład. Pomnożony przez pory roku zapewne, bo któż zimą zajadałby na przykład chłodniki? Czyli cztery zestawy opisujące 7 obiadów. Z listą zakupów i szybkimi, prostymi w przygotowaniu daniami. Hm, może jeszcze z zapewnieniem, że dzieciom niejadkom na pewno przypadnie do gustu i zjedzą ;). Bajka, prawda?
Takie przykładowe zestawy obiadowe z podziałem na pory roku znajduję w starych książkach kucharskich. Zarówno w takich sprzed 30 - 40 lat, jak i sprzed 100. Może coś w tym jest? Ciekawe czemu zarzucono tę praktykę.
A może pójść dalej?
Opracować zestawy żywienia całodziennego? Dla zabieganej pracoholiczki, która do domu wraca późno i którą zdarza mi się być. Dla rodzin, gdzie dzieciaki lądują w szkole na wiele godzin i jeszcze do tego kręcą nosem na szkolną stołówkę. Spora praca. Mnie przerasta. A może? Konkurs, nie konkurs: zawsze dobrze zacząć od czegoś prostego. Na przykład od jednego zestawu.
Voila!
Śniadanie. W biegu. Znowu za późno wstałam. Wszyscy trąbią, żeby jednak coś zjeść. Idealnie by było niespiesznie, ale ja o tym mogę zapomnieć. Wrzucam do miseczki płatki owsiane. Dodaję suszone i/lub surowe owoce. Takie jakie są dostępne o tej porze roku. Teraz truskawki zastępuję pokrojonym na kawałki jabłkiem. Zalewam jogurtem. Nie minęły dwie minuty i jest. Zdrowe, sycące, każdy dietetyk by pochwalił.
Na śniadanie szybka owsianka.
Drugie śniadanie.Trzeba je zabrać do pracy. Żeby było smaczne, żeby kusiło. Najlepiej przygotowane dzień wcześniej w pojemniczku - zawsze rano mam za mało czasu i biegnę na pociąg - nie czeka, choć na szczęście często przyjeżdża. Jak spóźnię się na jeden, to nie ma tragedii ;). Sałata z dodatkami, oddzielnie zrobiony sos do polania i grzanki. W pracy dorzucę do niej kupione po drodze maliny. Do tego aromatyczna herbata. Tak, to mi pasuje. Stanowczo za rzadko ją ze sobą zabieram.
Obiad. Kolejna rzecz na wynos. Mam w pracy kuchenkę mikrofalową, mogę odgrzać. Coś, co nie traci w niej swoich pysznych właściwości.
Smażony makaron po chińsku. Pyszny od razu po przygotowaniu, świetny po odgrzaniu. Na przepis zerknijcie na końcu postu.
Podwieczorek. Znowu w biegu, bo powrót do domu trochę niestety trwa. Bo trzeba czasem jeszcze coś załatwić. Kawa (zbożowa) w kubku na drogę i zdrowe batoniki bez cukru. Jej, jak one mi smakują.
Kolacja. Wpadam do domu i rozgrzewam piekarnik. Za późne jedzenie nie jest wszak zdrowe, więc znowu muszę się spieszyć. Nadziane patisony mogą czekać przygotowane w lodówce. Albo mogę namówić moje duże już dzieci, żeby je zrobiły. Wszak łatwe, pyszne i lubią je jeść. Na kolację zapiekane, nadziewane patisony, które spokojnie można zastąpić cukinią, jeśli akurat są niedostępne.
Teraz zaś obiecany przepis na smażony makaron po chińsku. Proste, szybkie i przyjemne danie. Właściwie to moja wariacja na temat kuchni wschodniej. Smaczna od razu po przyrządzeniu, jak i odgrzewana. Godna polecenia.
Smażony makaron po chińsku
składniki dla 4 osób:
- 250 g pszennego makaronu typu noodle (lub spaghetti)
- 250 g polędwiczki wieprzowej (lub piersi z kurczaka albo indyka)
- ew. 1 łyżka wódki
- 1 (ok. 250 g) niewielka cukinia
- 125 g pieczarek
- 1 słoik (160 - 180 g) pędów bambusa
- 2 ząbki czosnku
- kawałek (ok. 1 cm) imbiru
- 2 + 1i1/2 (w sumie 3 i 1/2) łyżki sosu sojowego
- 1/4 szklanki wody
- olej do smażenia
Makaron przyrządzić wg. instrukcji i trzymać w cieple.
Cukinię umyć, osuszyć, obrać w paski (tak jak bakłażana tutaj). Pokroić w półplasterki szerokości ok. 1/2 cm.
Pieczarki umyć, osuszyć, pokroić w plasterki.
Czosnek i imbir obrać, pokroić w drobną kostkę.
Pędy bambusa odcedzić z zalewy.
Wodę wymieszać z 2 łyżkami sosu sojowego.
Mocno rozgrzać na dużej patelni 2 łyżki oleju. Włożyć mięso. Mieszając obsmażyć go ze wszystkich stron. Wlać wódkę, odparować. Dorzucić czosnek i imbir, wymieszać, chwilę posmażyć. Dołożyć cukinię, smażyć mieszając ok. 2 minuty. Zdjąć wszystko z patelni najlepiej na ogrzaną miskę. Rozgrzać kolejną łyżkę oleju, wrzucić pieczarki. Smażyć mieszając ok. 1 minuty. Dołożyć bambus, mięso z cukinią, wszystko dobrze wymieszać i odłożyć na ogrzaną miskę.
Kolejny raz rozgrzać 2 łyżki oleju na patelni. Włożyć makaron, chwilę posmażyć mieszając. Wlać wodę z sosem sojowym i dodać odłożone mięso z dodatkami. Wymieszać. Zajadać.
Ładniej wygląda, gdy wymiesza się połowę jarzynek z mięsem z makaronem, przełoży do miski i ułoży resztę na wierzchu.
Miski ogrzewam wstawiając puste do kuchenki mikrofalowej na 2 minuty na maksa.
I wiecie co? Właśnie sobie uświadomiłam, że paradoksalnie dużo mi łatwiej racjonalnie się odżywiać chodząc do pracy niż spędzając czas "w domu", czyli tak naprawdę w dzikim pędzie wożąc dzieci na różnorakie zajęcia i czekając tam na nie. Zastanowiło mnie to. Niby dlaczego tak jest? Chyba odpowiedź jest całkiem prosta. Jak idę do pracy, to czuję potrzebę zastanowienia się wcześniej, co będę jeść. Jak zostaję "w domu" to jedzenie puszczam na żywioł, bo wydaje mi się, że coś zawsze wykombinuję. Kończy się to zazwyczaj tym, że jem byle co, byle jak, w biegu. Pewnie gdybym planowała wcześniej, to moje posiłki wyglądałyby inaczej. W sumie... Ten jadłospis nie jest na pewno jedyny i idealny. Może wymyślić kolejny?
Wiesz, co? Zauważyłam to samo. Kiedy jestem bardziej zabiegana, łatwiej mi o zdrowe odżywianie i regularność. Może to stąd, że nie mam czasu robić sobie na nic ochoty ani wymyślać za bardzo. ;) A Twój jadłospis bardzo mi się podoba i z chęcią poczytałabym kolejne :)
OdpowiedzUsuńWprawdzie zostałam sprowokowana konkursem, ale pomysł jadłospisów mi się coraz bardziej podoba. Myślę, że przygotowanie idealnego zajmowałoby jeszcze mniej czasu niż tego. Lubię wyzwania, a jeszcze skoro chętnie byś poczytała następny... - nic tylko zamieścić ;).
UsuńMasz rację Whiness, że jak siedzi się w domu, to jeszcze do tego zaczyna się myśleć o dobrótkach i sobie dogadzać. Mnie to gubi ;).
bardzo ciekawy i apetyczny jadłospis :) mając pod ręką takie posiłki, miejski fast food przestaje być kuszący :) Mogłabym się tak żywić codziennie, zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńMiejski fast food mnie nie pociąga. Jadam czasami, bo muszę. Bo nie wyrabiam się z przygotowaniem, albo nie chce mi się dźwigać lub co gorsza po prostu zapakować.
UsuńCieszę się Madzialeno, że Ci się podoba.