"Hobbit" w kinach bije rekordy popularności, a ja nie pamiętam, czy Gollum pojawił się już w nim, czy może dopiero w trylogii? I teraz co? Pójść do kina czy sięgnąć znowu po książkę? A może i to i to i mieć podwójną przyjemność? Tak, tak, tak zrobię, podwójną przyjemność... Dobrze czasem mieć sklerozę i zapominać ;).
Gollum skojarzył mi się, bo słoik z pomarańczami bym chętnie do siebie przytuliła, podjadała je po troszeczku, skrytożerczo i z uczuciem błogości, mrucząc co chwila: "moje skarby" i modląc się, żeby za szybko mi nie zniknęły. Sami rozumiecie - są pyszne :).
Marynowane pomarańcze.
Pomarańcze porządnie wyszorować namydloną szczoteczką. Dobrze opłukać. Sparzyć wrzątkiem. Wytrzeć. Pokroić (nie obierać) na plastry o grubości mniej więcej 1/2 cm. Włożyć do garnka, zalać wodą tak, by były przykryte. Gotować na maleńkim ogniu 30 minut. Odcedzić. Zostawić na sicie.Marynowane pomarańcze.
składniki na 2 spore słoiki:
- 6 pomarańczy (ok. 1,2 kg)
- 1 kawałek (ok. 7-8 cm) cynamonu
- 1 łyżka nasion kolendry
- 1 łyżka nasion zielonego kardamonu (mierzę wyjęte środki ze skorupek)
- 1/2 łyżeczki ziaren czarnego pieprzu
- 1/2 łyżeczki goździków
- 25 dag cukru
- 25 dag płynnego miodu
- 1/2 szklanki białego octu winnego
Cynamon, kolendrę i kardamon podgrzać na suchej patelni (najlepiej z grubym dnem) ciągle mieszając, aż zaczną pachnieć. Zdjąć z ognia. Cynamon połamać na parę kawałków. Kolendrę i kardamon utrzeć w moździerzu. Włożyć razem z cynamonem do garnka, dodać cukier, miód i ocet. Powoli, mieszając rozpuścić i doprowadzić do wrzenia. Zmniejszyć ogień i gotować 10 minut. Włożyć pomarańcze, przykryć, zagotować, na maleńkim ogniu gotować aż staną się szkliste. Trwa to ok. 20 minut.
Pomarańcze przekładać łyżką cedzakową do wyparzonych słoików dodając pieprz, goździki i kawałki cynamonu. Zalać marynatą. Zakręcić i studzić odwrócone.
Przechowywać w chłodnym miejscu co najmniej miesiąc.
Jejku, jakie one są dobre, jak się już przegryzą! Marynata robi się wspaniałym korzenno - pomarańczowym syropem. Dodaję te pomarańcze do herbaty. Albo kroję drobniutko, mieszam z sosem z pieczeni i podaję do mięsa. Skrytożerczo wyjadam same. Myślę usilnie, do czego jeszcze można ich używać. Ach.
Mam nadzieję, że nie skończę tak, jak Gollum :D. Mam łatwiej, on miał jeden skarb, a ja mogę zrobić ich dużo i nawet porozdawać w prezencie (część oczywiście, wszystkie byłoby sporą przesadą :) ).
Oprócz tego, że smaczne, to jeszcze wyglądają malowniczo :).
Przepis znalazłam w jakiejś wiekowej już "Kuchni" - dawno temu.
Oprócz tego, że smaczne, to jeszcze wyglądają malowniczo :).
Przepis znalazłam w jakiejś wiekowej już "Kuchni" - dawno temu.
O MATKO! Ja uwielbiam pomarańcze mieszane z korzennymi smakami no przepis jak dla mnie:) I jak zrobię to też jak Gollum będę z tym słoikiem wyglądać hahaha będę nawet sama dzielić co by nie wyjedli wszystkiego i zrobię wielką ilość żeby tych słoików aż do wiosny mi starczyło:)) Dzięki za przepis i Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńKatko, ja wcześniej nie wiedziałam, że uwielbiam :). Zrobiłam te pomarańcze jeszcze w zeszłym sezonie i zapomniałam - gupia. Za to teraz mam niebo w gębie. Mam nadzieję, że się na nich nie zawiedziesz. Wesołych Świąt!
UsuńMam już super pomarańcze i biorę się za robotę o efektach i doznaniach smakowych przyjdę i opowiem:)
UsuńJa dzisiaj suszyłam plasterki, ale jeszcze trochę całych pomarańczy mi zostało, więc może przepis wykorzystam :))
OdpowiedzUsuńBardzo smaczny pomysł! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW tym roku koniecznie muszę sprawić sobie takie skarby :)
OdpowiedzUsuń