Najważniejsze dobre uczynki wg. katechizmu katolickiego to
modlitwa, post i jałmużna. Wdowi grosz przechylający wagę. Święty
Mikołaj dający prezenty tak, by nie było wiadomo, że to on. Puste
miejsce przy stole dla nieznajomego. Tak naprawdę początkowo było
dla duchów, ale to niepoważna dygresja...
Stawiacie puste nakrycie dla kogoś, kto nie był zaproszony na
Wigilię? Ale przecież nikt nie spodziewa się, że
ktoś zapuka do drzwi i się dołączy. No przecież są jakieś
granice! A może sąsiad lub sąsiadka chcieliby, ale się krępują? Albo dawno niewidziana, zgorzkniała ciocia, która pluje złośliwością, bo jest nieszczęśliwa?
Z drugiej strony zaprosi się ich, a nie przyjdą, bo nie. Też
niefajnie? Co tam, warto zaryzykować i nawet jak odmówią, uszanować ich decyzję. Nie daj Boże, jak ciocia się zgodzi i będzie te swoje przytyki gadać całą Wigilię. Jeszcze ją odwieźć będzie wypadało.
Daj, daj, daj krzyczą fundacje. Tu nieszczęście, tu problem,
nie bądź obojętny. Wszystkim nie da rady, nie ma jak. Choć i tak
najłatwiej dać pieniądze.
Dawać mądrze, dawać ciepło i z taktem. Dawać chwile szczęścia
i radości.
Może w okolicy? Może za rogiem? Może w kościele stoi choinka a
na niej bombki z imionami dzieci, które w domu raczej prezentu nie
dostaną? Może obok mieszka ktoś, kogo ucieszą pierniczki czy
makowiec upieczone w domu? Albo jeszcze bardziej chwila uwagi i
rozmowy? A może zajrzycie do Szlachetnej Paczki i ją wesprzecie?
Zaś w gronie dobrze znanych domowników z poczuciem humoru możecie rozdać
guziki z pętelką. A co? Wypasionych prezentów oczekiwali? Nie ma.
Niech cieszą się, że to nie rózgi. :D Zrzędliwa ciocia i tak będzie miała za złe...
Pierniczki z mąki żytniej i orkiszowej
Przyprawę do piernika robię sama w domu (dawno jakoś mi się nie chciało :( ) lub kupuję czytując pracowicie skład. Nie lubię jak jest w niej mąka lub cukier (prawie we wszystkich). Jedyna jaką znalazłam bez tych dodatków, to firmy Kotanyi (to nie jest wpis sponsorowany, przyprawę kupuję sama, z firmą nie mam nic wspólnego - w sumie wolałabym, żeby była polska, ale wszystkie polskie dodają mąkę lub cukier). Przepis jest podpatrzony na torebce. Zainteresował mnie, bo pierniczki są głównie z mąki żytniej. A że tak się jakoś stało, że co roku wypróbowuję jakiś, to w tym roku padło na ten :). Jest całkiem fajny (choć smaczniejsze są nasze ulubione). Ciasteczka dobrze trzymają kształt. Tylko od razu po upieczeniu robią się niestety twarde. Pewnie muszą swoje odleżeć, żeby zmięknąć. Jeśli chcecie ten proces przyspieszyć, włóżcie do puszki z nimi kawałek jabłka.
Guziki robi się bardzo łatwo. Większym kółkiem (szklaneczką, kieliszkiem) wycina się ciasteczko, mniejsze kółko odciska, a rurką do napojów robi się dziurki. Niestety nie ja to wymyśliłam, tylko podpatrzyłam u Ziutki :).
Właściwie dlaczego ciocia? Nie przyczepił mi się jakiś stereotyp? Równie dobrze zaleźć za skórę może upierdliwy wujek. Prawda?
Pierniczki z mąki żytniej i orkiszowej
składniki:
- 550 g mąki żytniej chlebowej
- 150 g mąki orkiszowej razowej
- 70 g cukru
- 650 g miodu
- 1 jajko (najlepiej od kur z wolnego wybiegu)
- 2 łyżki (30 ml) wody
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej
- 3 łyżki przyprawy do piernika (1 torebka (27g) bez dodatku cukru lub mąki)
Piekarnik rozgrzać do 170 stopni (160 jeśli macie termoobieg).
Ciasto rozwałkowywać niezbyt cienko (3-4 mm) podsypując leciutko mąką. Wykrawać ciasteczka. Układać je na papierze do pieczenia lub macie silikonowej. Piec ok. 10 minut na złoty kolor. Przechowywać w puszce.
Przyprawę do piernika robię sama w domu (dawno jakoś mi się nie chciało :( ) lub kupuję czytując pracowicie skład. Nie lubię jak jest w niej mąka lub cukier (prawie we wszystkich). Jedyna jaką znalazłam bez tych dodatków, to firmy Kotanyi (to nie jest wpis sponsorowany, przyprawę kupuję sama, z firmą nie mam nic wspólnego - w sumie wolałabym, żeby była polska, ale wszystkie polskie dodają mąkę lub cukier). Przepis jest podpatrzony na torebce. Zainteresował mnie, bo pierniczki są głównie z mąki żytniej. A że tak się jakoś stało, że co roku wypróbowuję jakiś, to w tym roku padło na ten :). Jest całkiem fajny (choć smaczniejsze są nasze ulubione). Ciasteczka dobrze trzymają kształt. Tylko od razu po upieczeniu robią się niestety twarde. Pewnie muszą swoje odleżeć, żeby zmięknąć. Jeśli chcecie ten proces przyspieszyć, włóżcie do puszki z nimi kawałek jabłka.
Guziki robi się bardzo łatwo. Większym kółkiem (szklaneczką, kieliszkiem) wycina się ciasteczko, mniejsze kółko odciska, a rurką do napojów robi się dziurki. Niestety nie ja to wymyśliłam, tylko podpatrzyłam u Ziutki :).
Właściwie dlaczego ciocia? Nie przyczepił mi się jakiś stereotyp? Równie dobrze zaleźć za skórę może upierdliwy wujek. Prawda?
Guziki z pętelką w prezencie :):) rozbawiłaś mnie tym ... ALE ZA TO JAK SMAKOWITE GUZIKI !!!
OdpowiedzUsuńDodatkowe nakrycie na wigilijnym stole ...tradycja...nie wiem czy znam wiele osób , które tę tradycję umiałyby w czyn przemienić...które faktycznie umiałyby/chciałyby zbłąkanego przybysza z otwartym sercem do stołu wigilijnego zaprosić...
Ja zapraszałam. Nie zupełnie obce osoby, ale też nie takie zupełnie bliskie. W końcu ludzie raczej nie błąkają się po ulicach w czasie wieczerzy - trudno o zbłąkanego przybysza. Dłuższa historia, może kiedyś opiszę. Generalnie mnóstwo pozytywnych rzeczy z tych zaproszeń wyniknęło :). Inna sprawa, że zaproszenie na przykład bezdomnego by mnie przerastało - cóż, nie jesteśmy ideałami.
UsuńPozdrawiam Anko serdecznie.
Świetnie wyglądają i z pewnością smakują :)
OdpowiedzUsuń