Rzadko chodzę do restauracji. Jak już pójdę, to lubię być zaskakiwana ciekawą poczekajką: czymś drobnym, smacznym, przekąską na czas czekania na zamówione danie.
Buraczki zrobiłam, bo zaintrygował mnie przepis. Rezulat był oszałamiający. Robiłam je bardzo późno, właściwie w nocy i wcale nie miałam zamiaru nic jeść. Tylko spróbowałam. I co?... Poszłam spać przejedzona. Po raz pierwszy od bardzo dawna :D.
Co więcej, mój mąż, który nie lubi buraków, już sugerował, że może bym zrobiła je jeszcze raz. Mimo, że wcale się nie skończyły. Choć przyznam, że bardzo szybko znikają.
Kojarzą mi się z pyszną poczekajką.
Burakowe plastry w chińskiej zalewie
składniki:
- 1 nie za duży burak
- marynata:
- 3 łyżki octu z białego wina
- 3 łyżki cukru pudru
- 4 i 1/2 łyżki sosu sojowego
- 1 i 1/2 łyżki oleju neutralnego w smaku (użyłam rzepakowego z pierwszego tłoczenia)
- 3 łyżki oleju sezamowego
- trochę świeżo zmielonego czarnego pieprzu
Obrać buraka. Przekroić na pół lub na cztery części, a następnie na plastry grubości 2-3 mm.
Wymieszać ocet z cukrem i sosem sojowym. Dodać stopniowo oleje mieszając do połączenia składników i uzyskania emulsji. Można to robić na przykład w misce trzepaczką rózgową. Można też wrzucać składniki marynaty do słoika, szczelnie zakręcać i potrząsać aż do osiągnięcia pożądanego efektu. Włożyć plastry buraka. Można poczekać z 10 minut. Przyprawić pieprzem.
Plastry pyszne są od razu. Chrupkość i słodycz buraka w połączeniu z marynatą smakują rewelacyjnie. W lodówce można je przechowywać do tygodnia. Po paru godzinach warzywo przechodzi smakiem marynaty, jest już inne, ale też wspaniałe.
Dodałam cieniutkie plasterki chrzanu. Od razu były takie sobie, natomiast następnego dnia dużo lepsze. Też lubię je podgryzać. Wydaje mi się, że nie wpłynęły na smak całości. Za to prezentują się malowniczo. Ale i tak buraki są bezkonkurencyjne.
Przepis niestety nie jest przeze mnie wymyślony. Byłabym z niego dumna. Pochodzi z książeczki "Magiczne pałeczki chińskiej damy" napisanej przez Gabrielle Keng-Peralta.
Dołączam go do akcji:
Zabrałabym je ze sobą wszędzie. Chyba naprawdę mi posmakowały ;). Też na piknik. Tylko trzeba mieć dobrze zakręcany słoik i serwetki, żeby wytrzeć palce z marynaty ;).
W tym roku u nas też będzie przyjęcie komunijne. Planuję menu i zastanawiam się, czy nie podać m.in. takich buraków. Dołączam je do akcji:
Może to nie finger food (brudzi paluszki, oj brudzi), ale przekąska genialna. Wystarczy podać wykałaczki. Albo serwetki ;). Dodaję też do:
ciekawa przystawka:)
OdpowiedzUsuńkiedyś robiłam frytki z buraków.
zapisuję :)bardzo mi się podoba!
Frytki z buraków też brzmią obiecująco. ;)
UsuńBurak ma być surowy? Bo w przepisie nie ma nic o jego gotowaniu/pieczeniu?
OdpowiedzUsuńBurak ma być surowy. Zdrowy, chrupiący i smaczny. Gdyby go trzeba było ugotować lub upiec, to bym napisała. :D
UsuńSwietne zestawienie smakow - slodyczy buraka z aromatycznym sezamowym olejem. Podobna zalewe, tylko bez neutralnego w smaku oleju, robie do szybko marynowanych ogorkow po chinsku. Mozna dodac jeszcze z lyzke posiekanego imbiru.
OdpowiedzUsuńTarzynko, te buraczkowe plasterki są obłędne :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciężko się od nich oderwać póki się nie skończą!
U nas są hitem tego lata - pierwszym razem robiłam jeden po drugim przez tydzień codziennie.
Jedyną modyfikację jaką wprowadziłam, to zdecydowanie mniej octu, bo nie przepadamy za nim. I trzymam je w zalewie przez całą noc.
Bardzo dziękuję za przepis i pozdrawiam serdecznie :)
Iwonna
Cieszę się, że Wam zasmakowały. I bardzo się cieszę, że o tym napisałaś Iwonno. Pozdrawiam i życzę smacznego ;).
UsuńZrobiłam przed chwilą, dodałam też marchewkę... cudowne!!! Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńJak fajnie :). Cieszę się, że Ci smakuje. Wyobrażam sobie, że rzeczywiście marchewka tu świetnie współgra.
Usuń