Upały straszne nas dopadły. Tropiki normalnie. No może na szczęście nie do końca. Poza tym te najgorsze się chyba skończyły.
Im starsza jestem, tym bardziej staję się wybredna pogodowo. Najlepiej by było trochę ciepło, tak bym mogła biegać w lekkim sweterku. Inna temperatura mi raczej nie odpowiada. Hm, czy staję się zrzędą?
Skoro pogodowo dogodzić mi nie sposób, postanowiłam sobie sama dogodzić. Jedzeniowo. Szczególnie, że mogłam przygotowywać i jeść w cieniu na tarasie. Cóż, najlepiej sprawy brać w swoje ręce ;).
Skoro pogodowo dogodzić mi nie sposób, postanowiłam sobie sama dogodzić. Jedzeniowo. Szczególnie, że mogłam przygotowywać i jeść w cieniu na tarasie. Cóż, najlepiej sprawy brać w swoje ręce ;).
Chłodnik mojej babci był bazą. Potem go modyfikowała moja mama, w końcu ja. Już sama nie pamiętam, co zmieniłam, a co wzięłam z pierwotnego przepisu. To pewnie trzy różne zupy: babcina, mamina i moja. Łączy je brak botwinki, dużo uwielbianego przeze mnie koperku i ogólna idea. Najpyszniejsze z młodymi, pieczonymi bądź odsmażanymi ziemniakami.
Chłodnik
składniki dla 6 osób:
- 1,5 l zsiadłego mleka (można dać 1,3l mleka i 200 ml śmietany)
- 2 średnie ogórki (najlepiej gruntowe)
- 1/2 pęczka rzodkiewek
- 1/2 pęczka koperku
- 1/2 pęczka szczypioru
- 6 jaj ugotowanych na twardo (najlepiej z wolnego wybiegu)
- 1 łyżeczka (5 ml) soli
- 2 ząbki czosnku
- 2 - 3 łyżki oliwy extra vergine (użyłam Delicato firmy Monini)
Ogórki, rzodkiewkę, koperek i szczypior umyć i osuszyć. Ogórki obrać. Pokroić w drobną kostkę. Rzodkiewkę też pokroić w drobną kostkę lub w słupki. Koperek obrać z łodyg, drobno posiekać. Szczypior pokroić w cienkie plasterki.
Czosnek obrać, przecisnąć przez praskę, włożyć do sporej miski. Rozetrzeć z solą. Dolać oliwę. Wlać mleko zsiadłe (ew. śmietanę), dobrze wymieszać (robię to trzepaczką rózgową), by składniki połączyły się ze sobą. Dodać warzywa, zioła. Delikatnie wymieszać (najlepiej łyżką). Jajka obrać, pokroić w ósemki, dodać do chłodniku. Podawać schłodzony.
Podane proporcje są orientacyjnie. Na pewno lekkie odchylenia w jedną czy drugą stronę nie zaszkodzą.
Brak szyjek rakowych w chłodniku wynikał u mojej babci zapewne z kłopotów akwizycyjnych. U mnie z ideologicznych (choć nie mam pojęcia skąd bym miała niby brać te raki). Jakoś nie mogę się pogodzić z tym, że jem coś, co na żywca wrzuca się do wrzątku. Nie i już.
Nigdy nie próbowałem chłodniku z czosnkiem, a że bardzo lubię to na pewno kiedyś zrobię, tylko niech się cieplej zrobi, bo chłodnik na deszczowe dni to jakoś nie to ;)
OdpowiedzUsuń